Kiedyś bardzo chciałyśmy być zauważone przez innych. U każdej z osobna wynikało to z różnych przekonań o sobie. W efekcie doszłyśmy w swoim czasie do wniosków, że poczucie bycia dostrzeżonym zaczyna się od siebie. Dopiero od tego momentu zaczęłyśmy ucieleśniać inne doświadczenia.

Zadaj sobie pytania: Czy ja widzę swoje potrzeby? Swoje osiągnięcia? Swoje emocje? Czy może uciekam od tego, co jest dla mnie niewygodne lub też nie wpisuje się we wzorzec skromnego, dobrego człowieka? Odkąd widzisz siebie, jesteś też widoczna dla innych.

Z jaką niezaspokojoną potrzebą dziś się zmagasz? Pragniesz docenienia? Uznania? Miłości? Spokoju? Poczucia sensu? Bezpieczeństwa?

Brak, którym emanujesz generuje na zewnątrz (jako namacalny efekt) więcej tego, czego nie masz w duchu. Jesteś twórcą tych doświadczeń. Wszystkich doświadczeń. Nikt inny sam z siebie Ci niczego nie robi. My pozwalamy na to, aby coś, przez nasze wewnętrzne wołanie (wibracje) było dla nas zrobione. Nasze własne zamówienie jest nam dostarczane. I, choć to trudne do pojęcia, robisz to dla swojego dobra. A dobro, które masz zobaczyć w tym, co trudne, polega na uznaniu, że masz już wszystko i jesteś wszystkim.

Wiele osób próbuje jednak to uznanie znów wpasować w ramy umysłu.

„Gdy jestem wszystkim to znaczy że powinnam się cieszyć z tego, co mam. Ok, będę praktykować wdzięczność.”

Po czasie prób i błędów ego znów dochodzi do wniosku, że czegoś mu brakuje. Zaczyna się porównywać – widzi, że inni mają więcej.

Paradoks polega na tym, że nieintegralne ego, którego rolą jest wpychanie nas w iluzję oddzielenia, nie może poczuć jedności, kompletności i obfitości.

Jedność zna i czuje tylko dusza.

Pomyśl o swoich ostatnich doświadczeniach, podczas których Twój duch miał okazję do przebudzenia się. To były wszystkie te mocniejsze szturchnięcia. Gdy wzruszyłaś się na filmie. Gdy poczułaś oczyszczenie (katharsis) i połączenie z tłumem na koncercie. Gdy widzisz miłość w oczach i zachowaniu dziecka. Czujesz bliskość i przepływ z drugim człowiekiem. Takie chwile potwierdzają nam, że żyjemy. Bo wtedy nasz duch może choć na chwilę dojść do głosu, a osobowość czuje się pełna.

Za chwilę jednak – umysł wraca w swoje historie. Ego znów wchodzi w oddzielenie – całe na biało. Wierzysz, że jesteś odrębną jednostką, która musi walczyć o przetrwanie i byt. I, że człowiek obok Ciebie jest obcy. Jest odrębny. Jest gorszy i pełen sprzeczności oraz zła.

Jedności z drugim człowiekiem (i wszystkim, co żywe) można doświadczyć tylko przez wrażliwość i czułość wobec tego, co jest – bez oceniania tego, jakie to jest.

ADVAITA – JEDNOŚĆ BEZ OCENIANIA

Im częściej wchodzisz w tę jedność – przebudzając się do swojej duchowej natury – tym częściej też dostrzegasz, że od Ciebie zaczyna się wszelka zmiana zewnętrzna, w namacalnym świecie fizycznym. Co wewnątrz, to na zewnątrz. Jak na górze, tak na dole.

Dziś dla nas jest to jasne, że tylko zaczynając od siebie i najpierw pomagając sobie – przez pracę z własnymi, niewspierającymi wzorcami, przywarami czy demonami – możemy zadbać też o Ciebie. A raczej o to, abyś każdego dnia pamiętała o własnej mocy sprawczej. Płynącej z połączenia i pełnej integralności Twojego ducha, umysłu i ciała.

Jednak – my nie możemy Cię uratować. Nikt inny poza nami także. Tylko Ty możesz to dla siebie zrobić. Przez decyzję i konsekwentne wracanie do siebie.

Zawsze to powtarzamy, naszym klientom. Że te zmiany, które widzą, to nie my robimy. To oni robią. Powtarzamy to szczególnie tym, którzy w swoich wzorcach mają tendencję do wchodzenia w zależności.

Powtarzamy to w kursach online – które w większości polegają na pracy własnej z naszym prowadzeniem. Czy to podczas mentoringu 1:1 – podczas którego każdy z uczestników uczy się brać coraz większą odpowiedzialność za swoje decyzje, emocje i sposób myślenia.

Jesteśmy jednością. A gdy o tym nie pamiętamy, stajemy się dla siebie lustrem.

Oj, jakim my dwie jesteśmy często lustrem dla siebie… Co więcej – jesteśmy w wielu przypadkach niewygodnym lustrem dla osób, które na nas trafiają. Na szczęście szybko zdałyśmy sobie z tego sprawę. Stąd też nie boimy się już swojej mocy. Nie chowamy jej po kieszeniach, aby innym było wygodniej – nie zobaczyć w tym odbiciu siebie.

Czasem mocnym kontrastem odbijamy czyjś największy cień. Już dziś robimy to bardzo świadomie. Dlatego, że czasem tylko bycie dla kogoś lustrem doprowadzi go bliżej uzdrowienia. I tym samym, bliżej uzdrowienia wzorców widniejących w zbiorowej świadomości.

Wrażliwość i czułość dla poczucia połączenia nie jest dziś jeszcze tak mocno na topie. Bo aby ją mieć dla innych, trzeba ją najpierw znaleźć dla siebie. A to wymaga też pozwolenia sobie na odczucie trudnych emocji. Na to, aby ten balon rozerwał Cię od środka. Na to, aby ten nóż w żebrach Cię przeciął. Na to, żeby kamień przygniótł serce.

Wiesz, co się wtedy dzieje?

Dopiero podczas takiego poddania się odzyskujesz świadomość siebie. Okazuje się, że to nas nie zabija. To nas umacnia w sobie.

Czy skoro jesteśmy jednością, nie powinniśmy dbać o innych i ich komfort? Ich dobro? Owszem. Tylko jedność nie cechuje się, opieką i dbałością płynąca z braku uznania, docenienia czy bycia zauważonym. Bo taka forma troski prowadzi do pogłębiania się braku płynącego z wnętrza. Z pustego i Salomon nie naleje.

Człowiek integralny jest świadomy siebie i swojego potencjału. A stąd naturalnie dbając o siebie, dba też o innych. W tym nie ma próżności i egoizmu. Jest tylko miłość i jej emanacja.

Brak integralności w jednostce powoduje i pogłębia konflikty wewnętrzne. I te umysłowe. I te emocjonalne. I te fizyczne – już jako objaw braku połączenia ze swoimi odczuciami i emocjami. Zauważ u siebie obecny poziom integralności. To też wskaże Ci, na ile czujesz jedność z całym istnieniem wszechrzeczy.

Zadaj sobie pytania:

Jak często to, co mówię, robię i myślę jest ze sobą w zgodzie? Jak często uznaję swoje przeczucia, a jak często je podważam lub ignoruję? Jak bardzo ufam dziś swoim wyborom?

Kiedy walczymy ze swoimi sprzecznościami i różnymi głosami wewnątrz siebie, to wtedy tworzymy konflikt i iluzje. Wypieramy przez opór coś, co jest niewygodne, zamiast uznać, że ta część naszej osobowości ma prawo istnienia.

Konflikty, które nosimy w sobie ujawniają się nam w świecie ziemskim. Wszystkie te osoby, które nas irytują i pokazują cechy, których nie znosimy – to dla nas piękna podpowiedź o tym, co separujemy w sobie. Z czym w sobie walczymy. A my, zaślepieni tym oddzieleniem – podejmujemy walkę z tym, co na zewnątrz, zamiast zacząć od siebie.

Osobowość mająca w sobie wiele podziałów, nie czuje jedności z drugim człowiekiem. Nie mówiąc już o jedności z Wszechświatem.

Zacznij od siebie. To takie modne powiedzenie, które ma większe znaczenie, niż nam się wydaje.

Rozpoznaj swoje emocje, szczególnie w momentach umysłowej sprzeczności, walki i wewnętrznego oporu. Po rozpoznaniu, nazwij je i opowiedz o nich. Odczuj je w swoim ciele. A potem pozwól im się przetransformować. Gdy pozwalasz emocji zaistnieć, zamiast ją wypierać, ona ma w końcu szansę pokazać Ci, że jesteś ważna. I jesteś widziana.

Gdy wpuszczasz nas do swojego domu (serca) za każdym razem, gdy czytasz nasze treści, uczestniczysz w procesach z nami lub słuchasz podcastu – najbardziej wtedy pamiętaj o sobie. Bo gdy będziesz pamiętać o sobie, to wtedy i my – i inni ludzie, których dziś możesz nawet nie znać – będziemy w jedności. Widoczni dla siebie nawzajem.

Ściskamy,