O ile wygodniejsze byłoby – znać od razu przyszłość. Jednak – czy istnieje coś takiego, jak przyszłość? Czy w tej linearnej przestrzeni, w której uwierzyliśmy w koncept ograniczenia czasem, jest także tylko ograniczona ilość wariantów naszej przyszłości?

Zatraceni w przekonaniu o swoich granicach, o swojej słabości – w wielu przypadkach pozostajemy w jednym miejscu przez kilka lub kilkanaście lat. Ogranicza nas wiara w moc strachu. W ten sposób, przepowiadając sobie najgorszą przyszłość- zapewniamy sobie EMOCJONALNĄ ŚMIERĆ.

O tym, jak w imię wygody sama doprowadziłam się do emocjonalnej śmierci i jak radzę sobie z tym dziś – mając większą świadomość siebie – mówię w trzynastym odcinku podcastu WYSOKIE WIBRACJE.

Posłuchaj, aby dowiedzieć się:

– czy warto znać przyszłość

– jak kreować sobie życie przez odwagę i inne wspierające emocje

– jak umieramy przez wybieranie tego, co podsyła strach

– oraz, jak uwolnić się z tego zapętlenia…

Z góry dziękuję za każde udostępnienie!

Zapraszam,

Sylwia

***

OBSERWUJ NAS I SŁUCHAJ W APLIKACJI SPOTIFY

***

ODTWARZAJ PRZEZ YouTube

Uzdrawianie niewspierających wzorcówZwiększanie połączenia z wyższą jaźniąOdblokowanie na finanse i wewnętrzne spełnienie

duchowekursy.pl

***

PRZECZYTAJ

My ludzie mamy taką dziwną tendencję, chcemy wiedzieć, mieć pewność jak coś się zakończy, czy inaczej mówiąc jaki będzie miało efekt.

  • Jeszcze nie zaczniemy na dobre biznesu czy nowej pracy, a już chcemy mieć gwarancję sukcesu.
  • Jeszcze nie zaczniemy nic budować, a już chcemy aby ktoś zapewnił o tym, że będzie nas kochać do końca życia.

W ogóle bardzo chętnie słyszymy i przyjmujemy różnego typu deklaracje, przysięgi, stąd też moim zdaniem umowy, które określają  to jak coś ma się dla nas zakończyć.

Wynika to oczywiście z chęci kontroli i poczucia braku bezpieczeństwa.

Im bardziej to bezpieczeństwo jest zachwiane, tym mocniej chwytamy się obietnic i tym słabiej wychodzi nam wraz z czasem, działanie. Zwłaszcza jeśli chodzi o rzeczy nowe.

Dlatego też wiele osób chodzi do wróżek, jasnowidzów czy w jakiś inny sposób np. przez numerologię, horoskop, chce choć trochę poznać rąbek swojej przyszłości.

Jak mówię Amerykanie: Byłam tam i też tak robiłam. W tej chęci wiedzy i pewności samej w sobie nie ma nic złego, tak długi jak nie powstrzymuje nas ona przed rozwojem i działaniem.

Bo zobacz gdyby poznanie naszej przyszłości w jakiś sposób miało nam pomóc się rozwinąć tu i teraz, to w tym wymiarze wszyscy mielibyśmy dar podróżowania w czasie.

Przynajmniej tym czasie, który uznajemy jako ten mijający.

Ale to właśnie ta niewiadoma i nasza postawa wobec niej, nasze działanie mimo lęku u nieznanego zakończenia, hartują nas, kształtują i pozwalają poznawać siebie. Pomagają nam dojrzeć jako duszom i odrobić kolejne ważne lekcje.

I owszem możesz dokonywać wyborów, które zawsze będą prowadziły Cię do znanego zakończenia.

Robi tak większość ludzi. Żyją bezpiecznie.

Tak jak Anglicy na wyjazdach zawsze wybierają “Fish and Chips”, mimo że menu oferuje szeroki  wachlarz możliwości doznań smakowych. No ale co jeśli okaże się, że coś im zasmakuje? Co jeśli okaże się, że całe życie ograniczali się do znanego smaku pozbawiając sami siebie wspaniałych doznań?

Ludzie boją się rozczarować, zranić, boją się ogólnie odczuwać mocniej. Boją się tego, co to im powie o nich samych i co odkryją. Co będą potrzebowali już wtedy zmienić na pewno.

Lepiej więc jeść cały cza Fish and chips mówiąc, że inne kuchnie są niedobre.

Pozwól, że na chwilę zabiorę Cię ze sobą w podróż do przeszłości, tak tak. Jednak będzie podróż w czasie.

Przeniesiemy się do czasu kiedy nie było jeszcze możliwości otrzymać wielu odpowiedzi w kilka sekund, wpisując hasło w wyszukiwarkę Google.

To były dopiero przerażające czasy. Bez telefonów komórkowych, z ograniczonym kontaktem między ludźmi na świecie.

Ale tak właśnie w tych czasach dorastałam. Pod koniec lat 90, kiedy kończyłam szkołę średnią wymarzył mi się wyjazd na studia do USA.

Miałam upatrzoną wtedy uczelnię.

Czy wiedziałam jak realizacja mojego marzenia się skończy?

Zupełnie nie.

Scenariuszy i wariantów było dziesiątki, a może nawet i setki.

To były czasy bez komórek i z raczkującym internetem. Czyli można było wysłać mail do znajomych którzy mieli internet w biurze, Poza tym do komunikacji służyły listy, które szły w jedną lub drugą stronę półtora tygodnia oraz zwykły telefon, który kosztował wtedy trochę.

Jakoś tak z reguły jest, że jako dzieci i młodzi ludzie, mamy większą odwagę próbowania i mimo strachu jednak nie postanawiamy się położyć, bo ktoś nam mówi, że zaraz możemy się przewrócić.

Kiedy wracam do tamtego okresu, kiedy miałam 19 lat, to przyznam, że decyzja o tym, żeby wyjechać w nieznane, nie była przez mnie podejmowana długo. Pojawiła się szansa, możliwość i pomimo wielkich emocji towarzyszących rozłące z bliskimi i przyjaciółmi, poleciałam na drugę stronę globu. Nie wiedziałam praktycznie nic, gdzie dokładnie będę i z kim mieszkać, poza tym, że na campusie w szkole. Kogo tam spotkam. Jak się dogadam. I co mnie tam w ogóle czeka.

Czułam jednak, że z jakiegoś niewiadomego powodu mam tam lecieć. I nie myliłam się ponieważ ten rok dla mojego rozwoju, samodzielności, odcięcia pępowiny, poznania miejsc, ludzi, siebie, był jednym z kluczowych momentów mojego życia.

Dziś mam 40 lat i sama sobie ostatnio szczerze odpowiedziałam na pytanie pod tytułem: Czy byłabyś gotowa dziś spakować dwie torby i wyjechać? Oczywiście gdybym czuła, że to mnie wzywa. I wiesz co, pomimo ciągłego rozwoju, gdzieś tam głęboko we mnie ukłuł mnie taki strach.

Przed czym?

Przed stratą tego, co sobie tutaj przez ostatnie kilka lat stworzyłam.

Choć wiem, że nic nie jest dane raz na zawsze, to złapałam się na przywiązaniu, nie do rzeczy, ale do komfortu wiedzy o tym jak wygląda moje życie i czego mogę się spodziewać.

Dobrze jest rozpoznać taki program, bo nie odrobienie tej lekcji mogłoby mnie za parę lat kosztować wiele.

To właśnie to przywiązanie w większości przypadków sprawia, że im człowiek starszy, tym ciężej mu podążać za niewiadomym.

Mawia się, że starych drzew się nie przesadza.

Jakoś tak czuję, że to powiedzenie, to kolejny program z którym nam ludziom, jest wygodnie.

Boimy się niewiadomego, a więc tkwimy w relacjach, które czujemy, że nam nie służą, bo je znamy. Nie ważne, że np. na tym tzw. przyjacielu zawodzisz się kolejny raz. Ale wiesz czego po nim możesz się spodziewać. A budowanie nowych relacji wymaga czasu, zaangażowania, odkrycia się.

Dziesiąty rok z rzędu siedzisz w tej samej firmie, mimo, że w każdy poniedziałek a już nawet w niedzielę wieczorem, czujesz kłucie pod sercem lub ból żołądka. Ale wiesz gdzie jest Twoje biurko, że szef nie wkurza się jak jesteś 30 minut po czasie, idą Ci na rękę z urlopami i po prostu czujesz się tam w miarę swobodnie. Nie ważne, że od początku wiedziałaś, że to nie Twoja bajka, ale kasa była przyzwoita.

Teraz to aby przetrwać do emerytury.

Dobrze znam taki stan. W swoich lękach o niewiadomą, także tkwiłam z ludźmi i w miejscach, które mi nie służyły i które powodowały, żę z każdym miesiącem coraz bardziej umierałam w środku.

Tkwiłam parę lat w małżeństwie bez przyszłości i bez miłości z mojej strony,  bo bałam się tego co się wydarzy na każdym poziomie w momencie, kiedy w końcu pójdę za głosem duszy.

Nie wiem czy kiedykolwiek odczuwałaś takie obumieranie kolejnych emocjonalnych warstw  w Tobie. Kiedy z każdym dniem gasło coś i czułaś, że już prawie nie zostaje nic.

Kiedy działasz trochę jak robot wykonując te same czynności dla spokoju.

To właśnie działo się ze mną. I gdybym w końcu nie postanowiła pójść w nieznane. Przerażające, ale nieznane, to dziś być może zamiast inspirować innych do życia w pełni, do słuchania głosu serca, siedziałabym jako smutna kobieta, łykająca tabletki na depresję.

Niestety wiele osób pozwala sobie na taką wewnętrzną, emocjonalną śmierć w imię wygody.

Ponieważ nie wiedzą co ich czeka kiedy pójdą nową drogą, obumierają.

Z pewnością znasz wiele takich osób. Które mają taki sam repertuar dnia.

Pamiętam jak jako kilkuletnie dziecko, kiedy czasem zostawałam u rodziców mojego taty, obserwowałam mojego dziadka, który co dzień robił to samo. Z taką charakterystyczną teczką z kanapkami w środku i termosem, zakładał czapkę na głowę i jechał. Potem wracał na obiad i siadał przed telewizorem.Pamiętam go zawsze tak samo. Potem, kiedy byłam już starsza, wyglądał tak samo. Jego życie co dzień było takie samo. Nigdy nie odważył się spróbować czegoś innego.

Nie musimy wiedzieć jakie jest zakończenie scenariusza, który zaczynamy dziś pisać.

Jeśli tak jak ja wierzysz, że wszystko dzieje się dla Twojego dobra i kierujesz się sercem, to możesz mieć pewność, że zakończenie będzie lepsze niż mogłabyś zaplanować.

Być może teraz, masz tak, że coś Cię wzywa do zmiany. I nie oznacza to, że od razu masz rzucać pracę, kończyć relacje czy dokonywać rewolucji. Oznacza to, że być może potrzebujesz coś przedefiniować. Stworzyć jakieś nowe standardy. Mieć odwagę mówić o swoich potrzebach i dokonywać zmian w już istniejących strukturach, relacjach itd.

Rozumiesz?

Nie skazuj się na jedzenie tych przeklętych fish and chips. Możesz iść do tej samej restauracji i odkryć, że w menu taki długo jak tam chodzisz mają wiele innych dań. Tylko do tej pory Twój strach nie pozwalał Ci ich dostrzegać. Były dla Ciebie niewidzialne.

Przed czym Ty obecnie się powstrzymujesz? Na co czekasz, ponieważ nie wiesz jaki to może dać efekt?

W czym tkwisz z wygody?

Na jakie deklaracje, które mają dać Ci poczucie bezpieczeństwa, czekasz?

Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć do końca, jakie efekty przyniosą nasze wybory i działania. Jednak nie może to być dla Ciebie argumentem, który sprawi, że zamiast żyć, doświadczać, próbować, zapuścisz korzenie i nie będzie można się przesadzić. Że przestaniesz być ciekawa i otwarta na to co jeszcze Wszechświat ma dla Ciebie w tym życiu najlepszego.

Życzę Ci tego żebyś mogła doświadczać tego w pełni do końca tego życia. Aby Twoja Dusza mogła się jak najbardziej rozwinąć.

To był podcast Wysokie Wibracje.

Dziękuję Ci bardzo, że ze mną byłaś/byłeś do usłyszenia w kolejnym odcinku.