Czy wszyscy mamy dar jasnowidzenia?

Dawno temu nam samym wydawało się, że to możliwe tylko w filmach z superbohaterami, którzy widzą przez ściany lub za pomocą telepatii. Dziś wiemy, że w większości takie przedstawienie definicji jasnowidzenia, to tylko metafora tego, czym jest ten dar naprawdę…

Kiedy zaczęłyśmy odkrywać w sobie ten dar – ściśle połączony z intuicją i empatią, okazało się, że też dostrzegamy więcej. Właśnie dlatego dziś na co dzień jasnoczucie i jasnowidzenie są naszymi „narzędziami” wspierającymi nas w pracy i podejmowaniu decyzji.

W rzeczy samej – Ty też masz ten dar i z pewnością ukazał Ci się on nie raz.

Gdy pomyślałaś o kimś znajomym i nagle ta osoba zadzwoniła lub wpadacie na siebie na ulicy. Gdy poczułaś uścisk w żołądku albo ból głowy i nagle okazało się, że ktoś z Twoich bliskich miał wypadek. Gdy poczułaś coś i pomyślałaś, o kimś lub o sobie – niby przypadkiem – a nagle lub po kilku dniach to się wydarzyło.

Jedni mogą powiedzieć, że to przypadek. Inni, że to zbieg okoliczności. Jednak – te osoby, które uznają taką umiejętność za dar i podchodzą do niego Z POKORĄ, ROZWIJAJĄC GO DLA DOBRA CZEGOŚ WIĘKSZEGO, niż oni sami – mają świadomość, że to nie są przypadki. Wiedzą, że to jest sposób komunikacji z nami Źródła Wszystkiego, Co Jest. To Źródło w taki właśnie sposób chroni nas, dba o nas i ukazuje, jakie lekcje mamy do przepracowania wewnętrznie.

Nie ma sensu się dziwić, że dziś wiele osób nie wierzy, że jasnowidzenie jest możliwe lub prawdziwe. Dlatego, że są też osoby, które zaczęły nadużywać tego wyrażenia do sprzedaży usług wróżbiarskich – zatracając przy tym swoją pokorę, w ogóle nie odkrywając w sobie tego daru lub używając go do czarnej magii i nieczystych intencji.

Jasnowidzenie lub jasnoczucie to dary, o które trzeba dbać. Inaczej duchowe ego połknie w całości tych, którzy raz uznają, że już wszystko wiedzą i nigdy się nie mylą.

O darze jasnowidzenia miałyśmy przyjemność porozmawiać z naszą serdeczną przyjaciółką – Joanną Grabską (mamy nadzieję, że już tak możemy się oficjalnie nazwać, bo niejedną beczkę soli razem zjadłyśmy).

Asię znamy od kilku lat. Wiemy, jak bardzo trafione są jej wglądy intuicyjne, bo pomogły nam już nie raz – w połączeniu z innymi technikami, o których mówi w poniższym odcinku podcastu WYSOKIE WIBRACJE.

Jeśli chcesz wiedzieć, jak ona sama odkryła w sobie ten dar; jak go pielęgnuje i jak dziś przez niego – z pokorą i z dobrych intencji – wspiera swoich klientów – zapraszamy. Drugi odcinek WYSOKICH WIBRACJI czeka na Ciebie poniżej.

Będzie nam miło, jeśli podzielisz się wrażeniami lub przemyśleniami po odsłuchaniu albo prześlesz dalej.

***

SŁUCHAJ W ODTWARZACZU SoundCloud, LUB POBIERZ NA KOMPUTER

***

OBSERWUJ NAS I SŁUCHAJ W APLIKACJI SPOTIFY

***

ODTWARZAJ PRZEZ YouTube

Uzdrawianie niewspierających wzorcówZwiększanie połączenia z wyższą jaźniąOdblokowanie na finanse i wewnętrzne spełnienie

duchowekursy.pl

***

PRZECZYTAJ

Joanna Grabska. Inspirator zmiany. Pomaga wychodzić z trudnych życiowych uwikłań metodami duchowymi, ustawieniami systemowymi, wglądami jasnowidzącymi.

Jest naszym gościem w dzisiejszym odcinku naszego podcastu. Witamy

Witamy. Witam. Dzień dobry.

Słuchaj mówi się na mieście, że masz dar jasnowidzenia. Więc pytanie do Ciebie, w ogóle kiedy go odkryłaś?

A to jest patrz ciekawa historia. Bo ja ten dar odkryłam niepostrzeżenie jakieś 6, 7 lat temu, kiedy sam, wiesz, na drodze poszukiwania rozwiązań na swoje własne problemy, jak to na ogół jest. Pojechałam na warsztaty z dwupunktu. No i po tych warsztatach zaczęły się dziać dziwne rzeczy.  Mianowicie, zaczęłam jakoś postrzegać pewne sprawy i ludzie w około. I pierwszą rzeczą jaka mi się pokazała była umiejętność wchodzenia w przeszłe wcielenia.  Ludzie mogą w to wierzyć lub nie. Ja się przekonałam o tym, że to jest w jakiś sposób prawda, że być może, że mamy niejedno życie.   Jak to się stało? A siedziałam sobie czytałam artykuł na internecie na temat hipnozy, hipnozy regresywnej. No a jako że jestem leniwa z natury i lubię jakieś takie proste rozwiązania, to tak sobie pomyślałam, a mam zaliczony kurs hipnozy, wiem jak prowadzić hipnozę, ale to jest takie długie, żmudne i mi się nie chce. No i pomyślałam sobie, a co gdyby wejść sobie w przestrzeń serca, połączyć się z tym polem wszelkich możliwości, tak jak nauczyłam się na kursie dwupunktu, którego potem też uczyłam. I zobaczyć jak to będzie tędy. Wzięłam do eksperymentu moją przyjaciółkę …

Ktoś musiał wpaść

Tak ktoś musiał wpaść. I mówię: Słuchaj ja widzę to, to, to i to. Widziałam niestety dosyć takie trudne obrazy, jej jako więźniarki w obozie koncentracyjnym. I zadałam takie pytanie: No dobrze, ale po co jej jest to potrzebne, to co ja widzę? Nagle okazało się, że zdania, które mi przyszły, bo ja ich sama nie wypowiadałam, one płynęły przez mnie. Bardzo odnosiły się do jej postawy życiowej i tego w jaki sposób ona w ogóle zachowuje się względem ludzi. Ona byłą taka bardzo służebna, oddana. I ona mówi: Słuchaj, to co Ty mówisz, ma dla mnie głęboki sens. Dla tego co ja powinnam w sobie zmienić, czy coś zrobić.  I tak to się zaczęło. Potem zaczęłam to testować na innych znajomych.

No i to jest w sumie właśnie moje pytanie. Czy to było bardziej na początku Twoim błogosławieństwem, czy przekleństwem?

Wiesz co, ja byłam zdezorientowana.

Ok

Najpierw mnie to w jakiś sposób bawiło. Jako, że ja jestem w ogóle osobą, istotą, która lubi nowości, ja się nie boję pewnych rzeczy. Więc ja się nie tyle tego bałam, co nie dowierzałam, że to co robię ma jakąś głębię. Że jest prawdziwe. Najpierw mi się wydawało, że mi się wydaje, że to są jakieś fantasmagorie, ale może i fajne, zabawne, a czasem trudne, czasem śmieszne. Bo te sytuacje jakie tam się pokazywały były inne. Potem zaczęłam robić coś takiego, że ktoś mi mówił na temat swojego dziecka, a ja szybko potrafiłam powiedzieć jakie to dziecko jest, jakie ma talenty, jakie możliwości. I to się zawsze zgadzało. I mało tego wcale nie potrzebowałam ani zdjęcia, ani żadnych tam innych historii. Wszyscy mówią: No bo Ty pewnie potrzebujesz zdjęcie? Ja mówię: Nie

Albo imię.

Datę urodzenia.

Nie ja nawet wystarczy, że ktoś pomyśli o tej osobie. I też w takich sprawach biznesowych, kiedyś pamiętam koledze powiedziałam: Słuchaj jedziesz do tego i tego gościa, to on jest taki, taki i taki, na to będzie zwracał uwagę. On zadzwonił mówi: Kurde nie wierzę, ale dokładnie tak jak powiedziałaś, tak ten facet się zachował. Ja też sobie nie wierzyłam wtedy.

Słuchaj, a to było tak, że od początku dałaś sobie przyzwolenie w stu procentach, żeby korzystać z tego daru?

A w życiu. Nie.

To kiedy nastąpił taki przełom?

Ten przełom nastąpił jakieś dwa, trzy lata temu. Bo cały czas jeszcze, z resztą długie lata, pracowałam, to było z resztą moją pasją, powołaniem, jako trener biznesowy, konsultant biznesowy. To w ogóle było w jakimś takim stereotypowym rozjechaniu.

Czyli prowadziłaś takie twarde szkolenia?

Tak.

Normalnie w korporacjach.

Tak z umiejętności handlowych, komunikacji dla managerów i nagle tutaj jakieś..

Jasnowidzenie.

I dwa lata temu nastąpił taki przełom w którym ja sobie powiedziałam w jakimś momencie: Kurczem ale dlaczego to nie może być razem? Przecież ja się nie składam z wersji biznesowej i z wersji, nazwijmy to, magicznej. Jak to niektórzy nazywają. Przecież to można połączyć. Skoro ten element w życiu mi się pojawił, to znaczy, że jest po coś.

On ma praktycznie służyć ludziom w tym, żeby ich życie było prostsze, łatwiejsze, lżejsze, lepsze, tak? Żeby się sami ze sobą kontaktowali i tak to zaczęłam traktować.

I co i zaczęłaś robić też takie wglądy podczas też takich twardych szkoleń?

Tak. Zdarzyło mi się.

A Ci ludzie wiedzieli o tym, czy jak to wyglądało?

Wiesz co to wyglądało zabawnie, bo najpierw też miałam taką obawę, mówić, nie mówić o tych rzeczach. A potem odważyłam się, ale to była odwaga stanięcia za sobą.

Ok, o super.

To jest tak, że ja zdecydowałam się, że ja nie będę miała dwóch twarzy. Że tutaj negocjacje, biznes, tylko prosto informowałam, że mam takie talenty, prowadziłam szkolenie tak jak się prowadzi, ale też gdzieś tam ten głębszy wgląd się pokazywał. I co się okazywało, że wielu ludzi, zamiast gdzieś to tak traktować, że jakaś tam obłąkana kobieta, czy nie wiadomo kto.

No bo takie stereotypy no wróżka, to w chuście, cyganka, z kotem, z kulą. A ja normalnie wyglądam, zwyczajnie ubrana, po prostu osoba, która prowadzi szkolenie mało tego z MBA, z takim wykształceniem biznesowym. I gdzieś tam zaczynali mówić, no kurczę, no coś w tym jest. I zaczyna to mieć sens dla nich. I tym sposobem zaczęłam pracować też z właścicielami, gdzie zaczęłam łączyć te rzeczy w połączeniu z ich sprawami biznesowymi. Które jak się okazało i tak mają głęboki związek z tym co im w duszy gra albo nie gra.

A w którym momencie zadziało się tak, że powiedziałaś sobie: Już dość nie będę więcej prowadzić twardych szkoleń wewnętrznych w firmach?

To też było mniej więcej dwa lata temu. Czyli ja teraz mówiłam o sytuacji sprzed trzech lat i potem rok był takiego motania się. Powiedziałabym tak, ja przestałam czuć z jednego prostego powodu, dlatego że gdzieś czułam, że pracując w firmach i dla firm, trochę muszę. Znaczy muszę, no też tak wybierałam, teraz inaczej to nazywam. Takie chodzenie na kompromisy ze sobą. Że robiłam coś, co wiedziałam, że w pełni nie pomoże, dopóki się nie sięgnie po głębokie zasoby.

A często głębokim zasobem był na przykład prezes, który cóż chciał szkolenie dla swoich handlowców, ale tak naprawdę nie o tych handlowców chodziło. Tylko o to co się z nim dzieje. I jak jego wewnętrzne historie mają potężny wpływ na to jak i co się dzieje w organizacji.

W którymś momencie powiedziałam, ja na razie nie mam na tyle, poczułam że jeszcze nie, aby twardo i jasno stawiać, że tylko pracuje na takich warunkach. W związku z tym powiedziałam, biznes przestał mnie kręcić. Pewne rzeczy, które widziałam w koncernach, były i są dla mnie czymś iluzorycznym, fałszywym najzwyczajniej w świecie. Pewne działania. I ja się przestałam mieścić w tych konwencjach. I podjęłam decyzję, pracuję tylko i wyłącznie duchowo, z bardzo konkretnym nastawienie na konkretne rezultaty. Bo ten kawałek tzw. biznesowy jest dołączony, ale na własnych zasadach. W tym sensie, że robię tak jak ja czuję i wtedy nie muszę się podporządkowywać pewnym systemom. Których ja na ten moment nie przyjmuję.

Teraz masz tak, że pracujesz jeden na jeden z ludźmi w sesjach i będziemy też o tym trochę później też mówić w jaki sposób. Natomiast to doświadczenie od tych paru lat, kiedy pracujesz z ludźmi można powiedzieć trochę poza biznesem, ale to też się gdzieś tam zahacza. To z Twojego doświadczenia to jak to jest. To jest tak, że wszyscy mam dat jasnowidzenia?

Tak. Tak. I my w to nie wierzymy. To jest nasz naturalny, no nie wiem, dar.

Czym jest w ogóle w Twoim doświadczeniu jasnowidzenie?

Ja to nazywam jasno czuciem, bo to możemy przez różne kanały odbierać. Ja dostaję zwykłe informacje w postaci zdania. Na przykład nie widzę kolorów, aury, takich rzeczy. Kompletnie nie. Natomiast to jest po prostu coś takiego, co ja śmiem postawić tezę, w nas zaginęło poprzez prymat umysłu nad sercem. I bardzo często tym pierwszym ruchem do tego, żeby zacząć odczuwać i wiedzieć, czy pozyskiwać informacje z pola, czy ze Źródła, jest przemieszczenie swojej uwagi z głowy do serca. To są proste ćwiczenia, natomiast ważna jest tutaj też intencja. Żeby ta intencja była taka czysta, że ja to robię dla głębokiej harmonii ze sobą, dla najwyższego dobra, a nie po to żeby na przykład kimś zmanipulować. Że ja teraz umiem przeczytać coś w cudzych myślach, czy ja teraz umiem w jakiś sposób wejść w drugą osobę, po to żeby to wykorzystać. Bo to jest intencja, która w moim odbiorze i odczuciu, prędzej czy później się zemści. Natomiast ten dar mamy wszyscy. To jest naturalny dar, który maja na przykład cały czas ludzie, którzy żyją w takich trochę pierwotnych komunach. Jak jeszcze Indianie czy Polinezyjczycy. Ja w ogóle nie stanowię jakiegoś tam niesamowitego indywiduum.

To jest po prostu połączenie ze Źródłem. I każdy z nas ma, tylko my tego nie używamy, szczególnie w Europie.

To chyba inaczej można powiedzieć, że taki dar jasnowidzenia to jest też mocne połączenie ze sobą, z intuicją?

Tak, no tak to można nazwać. Intuicją, czy ze Źródłem, z polem informacji.

Jak sobie tak obserwujesz swoich klientów, to w tej dużej grupie z którą już masz doświadczenie, jak umysł próbuje oszukać intuicję?

Na wszelkie możliwe sposoby. Przede wszystkim na przykład zasłaniając się teoriami.

Czyli coś co umysł rozumie.

Coś co umysł rozumie. Więc tutaj też ja pewne rzeczy nauczyłam się, mówię dobrze, bo umysł też jest nam potrzebny. To nie jest tak, że teraz zarzucamy umysł, teraz tylko sercem, intuicją, tylko latam i gdzieś tam fruwamy. Nie on jest nam bardzo przydatny. Natomiast kiedy używamy go w nadmiarze, to my idziemy właśnie w wyjaśnienia, w teorie, nawet właśnie w taki ping – pong na argumenty, dyskusje.  I to jest jeden z takich, to nie jest sposób, ale to jest wręcz maniera, w której nasz umysł próbuje nas oszukać w takim sensie, że my nie chcemy dotrzeć do własnej prawdy. My wtedy mamy dużo, bardzo mądrych teorii na każdy temat, dużo wyjaśnień. Mało tego, one brzmią bardzo logicznie. Da się kupić.    Da się kupić takie rzeczy, ja sama to kupowałam, ja sama to sprzedawałam w pewien sposób w swoim czasie. I w to umysł ucieka.

Ucieka też w takie programy, które są na przykład takimi programami umysłu jak: program ofiary, kata, ratownika, tego jest cała masa. W gruncie rzeczy, to z czym ja pracuję, to jest właśnie w co ucieka nasz umysł, żeby nie popatrzeć na siebie.

A jakie są metody, kiedy już zdajemy sobie sprawę z tego, że ten umysł ucieka, a też wiemy, że mamy intuicję, wiemy, że mamy ten dar w sobie jasnowidzenia. To jak możemy nad nim pracować żeby go zwiększać?

No właśnie przestać się wysilać i chcieć starać się go zwiększać.

Takie proste.

Takie proste, tak. Bo właśnie jak to do mnie doszło. Ale potem się okazało, że cała masa moich znajomych, ludzi którzy pracują tam też gdzieś zwyczajnie. To nie są ludzie, którzy chodzą w jakichś długaśnych koszulach i rozczapierzonych włosach.  Zwyczajnie gdzieś funkcjonują, pracują, mają ten dar i po prostu się z nim posługują. Z takim jakimś taktem i szacunkiem.

Ale, czy na przykład to co wszyscy mówią, że na przykład  nie wiem, musimy więcej medytować.

Wiesz co średnio. Im mniej napinki w tej sprawie moim zdaniem, tym lepiej. Sama technika, czyli pokładanie w tym, że coś zewnętrznego, bo technika jest narzędziem.

Ale uczyłaś się dużo technik. I to jest też kolejne pytanie. Czy one Ci pomogły teraz, z twojej perspektywy już dużego doświadczenia. Czy one ci pomogły rozwinąć Twoją intuicję i dar jasnowidzenia?

Tak. Tak. Ja na przykład uczyłam się, no dobra nazwijmy to techniką, ustawień systemowych Hellingerowskich. Główna linia tego nurtu polega na tym, że

To może powiedzmy czym są ustawienia.

Ustawienia to powiedzmy jest taki nurt, którego oficjalna psychologia nie uznaje, ale to działa, funkcjonuje. To jest też znane jako konstelacje rodzinne. Że przyczyną naszych różnych problemów są sprawy niezałatwione w naszej rodzinie i w rodzie. Że na przykład traumy, pewne problemy, my powtarzamy po naszych przodkach. I wchodzimy w jakieś rozmaite relacje, nawet o tym nie wiedząc. Czyli istnieje takie tzw. pole rodziny, gdzie funkcjonują różne tajemnice, traumy. I ustawienie polega na tym, żeby te sprawy rozwiązać.

Zadziwiające się na przykład takie historie w których nagle np. w wieku 40 lat, tobie się dobrze wiedzie finansowo i nagle siup coś się dzieje, cokolwiek nie zrobisz i tak tracisz te pieniądze. No i w takich ustawieniach okazuje się, ze ty w gruncie rzeczy w jakiś sposób nieuświadomiony, właśnie powtarzasz historię swojej babci, czy dziadka. Który albo stracił, albo został okradziony, albo zrobił coś złego i ty w ramach pokuty, tracisz tak? Coś złego lub kogoś skrzywdził poprzez pieniądze i ty nawet o tym nie wiedząc, tak się układają różne historie. Klienci nie płacą coś się rozpada. Sama nie wiesz.

To w takim razie pytanie. Pewnie wielu osobom się to pokaże, takie pytanie w głowie, na zasadzie: Dobrze, to teraz ja już nie mam dziadka, nie mam babci, nie mogę z nimi porozmawiać na ten temat, jak to zobaczyć?

To trzeba, no chociaż właśnie metodą ustawień. To jest narzędzie. Bo wcale nie musisz robić żadnego ustawienia, moim zdaniem. Może być tak, że sama świadomość tego, że tak to może być. Dopuszczenie i uszanowanie tego, że mój dziadek tak zrobił, miał taki los, może rozwikłać tą sprawę w bardzo prosty sposób. Uznajesz sprawę przodków, ale też idziesz swoją własną drogą. Powiedzmy, że dla umysłu są potrzebne pewne procesy medytacyjne wtedy, pewne ćwiczenia itd. Ale często sama ta zgoda na to, że tak to było i ja jestem w tej historii, uwalnia. Samo zgodzenie się, tak to jest.

Mamy ustawienia systemowe, pojawił się dwupunkt, pojawiła się hipnoza, jakie jeszcze metody pomogły Ci rozwijać Twój dar?

Wiesz co, ja pracuje też taką metodą indukcja wzorców i schematów. To polega na tym, że siadam z drugą stroną, ja to z resztą wszystko razem mieszam ze sobą. Najważniejsze jest, żeby się sprawy rozwiązały w najlepszy możliwy sposób dla drugiej strony. I metoda jest czymś wtórnym. Ta metoda kasacji wzorców polega na zidentyfikowaniu tych głównych programów, wzorców, schematów. To się odbywa często przez zadanie pytań, poprzez chwycenie za pewne słówka kogoś. Takie nawet czasem wydawałoby się proste pytanie coachingowe, które stosuje, bo też te kompetencje mam. I zgłębianie pewnych przekonań, za którymi kryją się pewne emocje. I w tym momencie my jesteśmy w stanie skasować te programy poprzez przyjrzenie się i uwolnienie emocji, które funkcjonują w tej osobie, w jej polu i w jej rodzie. I to się rzeczywiście zadziewa. Bo to jest tak, opowiadam o, ale najfajniej robić przykładami.

Ostatnio miałam babkę, która chodziła do mnie a taki cały program i ona miała problemy z kobiecością. W takim rozumieniu, że ona sobie świetnie radziła zawodowo, biznesowo, pani dyrektor gdzieś tam. No ale funkcjonowała lat kilkanaście w roli kochanki. To było dla niej ciężkie, bo z jednej strony tutaj sukces na polu zawodowym, z drugiej strony coś co niby nie jest, niby nie chce być, a cały czas brnie w coś kompletnie innego jakby chciała żyć. No i tam wypłynęły takie historie, że miała takie programy, łącznie z tym, że powtórzyła jakąś historię swojej prababci. Łącznie z tym, że miała bardzo zaniżone poczucie wartości. To znaczy poczucie, poczucie bezwartościowości, że jest nikim, co jest wbrew pozorom oczywiste.

Ja myślę, że wielu ludziom ciężko przyznać się, no bo zazwyczaj stoimy przed lustrem i mówimy: Kocham Cię.

No bo ona miała sukces. Z jednej strony ona jest pani dyrektor, ona zarabia.

Dla osób z zewnątrz, to w ogóle super tak? Co tutaj chcieć więcej?

A potem się okazało, że to wygląda zupełnie inaczej. I tak naprawdę to do czego żeśmy zmierzały, do integracji jej ze sobą. Żeby ona się przyjrzała kim ona jest dla siebie. Na ile ten cały sukces był pewnego rodzaju maską i fasadą? I co wpływało na to, że ona obrała taki program? Bo dopiero uświadomienie tego programu, czy całego bukietu programów, spowodowało, że ona zaczęła darzyć siebie szacunkiem i rozwiązała tamtą relację. I potem po paru miesiącach mówi: Kurcze, to tak jakbym czytała jakąś egzotyczną bajkę o jakiejś wariatce.

To ciekawe bardzo.

Wyszła z tego. Po prostu stanęła do siebie. Uszanowała siebie jako istotę. Gdzieś tam te programy rodzinne działały, a najważniejsze było to, że żeśmy poprzez tą pracę zdjęły to i niejako zaciągnęły świeże, zdrowe i naturalne wzorce. No takiej zdrowej osoby najzwyczajniej w świecie.

Masz tak, że pracujesz z wieloma osobami i ciekawa jestem, jak ludzie do Ciebie na początek przychodzą, to czy mają tak, że zadają pytanie o jakąś złotą metodę, która dla nich zadziała natychmiast?

Oczywiście, że tak. Bo to są pytania z umysłu. Przychodzą osoby, które były już na wielu sesjach, warsztatach, terapiach wszystko rozumieją nie?

A są też takie, które myślą, że za nich zaczarujesz?

Tak, tak. I to jest taka pierwsza zasada, nawet w zwyczajnym coachingu biznesowym też to jest dokładnie ta sama zasada, że odpowiedzialność za wynik ma klient, coachee, jak go tam zwał. A rolą takiej osoby jak ja, jest nawet nie pomoc, tylko właśnie towarzyszenie w rozwoju.

Towarzyszenie, fajnie słowo. Fajnie zobrazowałaś.

Towarzyszenie. Bo kiedy bardzo często też robi się taki układ, że terapeuta, coach, trener, wchodzi w rolę rodzica. Sam się zaprasza do tej roli, a potem się wkurza, że klienci są roszczeniowi, nie chcą płacić itd. Ale to się robi właśnie taki układ, który nie jest zdrowy, kiedy robimy to z pozycji rodzica. I to jest często właśnie w relacji wszelkich terapeutycznych, nadreprezentacja takich osób. Co jest przedziwne, ale tak jest. Ja się też tego uczyłam, bo ja miałam, bo ja miałam tendencję wchodzenia w rolę matki..

Podczas sesji?

Tak. I w ogóle, że mi bardziej zależało na wyniku niż mojemu klientowi. Aż wreszcie dotarło do mnie, bo to był mój własny program. No i ja sobie takich ściągałam, roszczeniowych. Potem takich co ja za nimi biegam, czy oni zrobili to zadanie, co mieli do zrobienia. No nie. To nie o to chodzi. Ale to był mój własny program właśnie takiego ratownika. On był powiązany z tym, że ja chciałam być lepsza i ja chciałam na przykład ratować mamę.

To jak sobie to ustawiłaś?

Też poszłam do kogoś. To nie jest tak, że człowiek jest taki mądry. Ja mam też przyjaciół, którzy to robią i podobne rzeczy, więc my sobie świadczymy takiego rodzaju usługi. Bo to jest też tak, że to nie znaczy, że jeśli z czymś pracuję, to jestem od pewnych rzeczy wolna. Tylko je mam, być może je po prostu szybciej rozumiem. Tak samo jak pracuję z ludźmi też się pilnuję, żeby nie wchodzić w rolę ratownika. Już nie, zeszło mi, ale to byłą pewna praca, którą też ze sobą zrobiłam.

Na bazie wszystkich tych wszystkich swoich doświadczeń i metod którymi pracujesz, stworzyłaś w zasadzie można powiedzieć swoją własną metodę, którą pracujesz z klientami. To jest trzy razu U. Czyli Ujrzyj, Uszanuj, Uwolnij. To na początek powiedz co Twój dar pozwala Ci dostrzec podczas sesji z klientem?

W tej metodzie 3 U? Dobrze, to ja ją wytłumaczę. Metoda Ujrzyj, Uszanuj, Uwolnij, przyszła do mnie kiedy przyglądałam się różnym metodom i tak się zastanawiałam, że pewne rzeczy trzeba połączyć. I popatrzyłam sobie w ten sposób, czy tak mi się to układało, że pierwszą rzeczą do tego żeby zaistniała zmiana w człowieku. Mówimy tutaj o pewnego rodzaju transformacji, zmianie, przejściu na inny poziom, to najpierw trzeba zmierzyć się ze swoją prawdą. Czyli coś zobaczyć, ujrzeć, Ujrzeć to, co jest.

Jaśniej zobaczyć.

Jaśniej. Takie jakie to jest, bez różowych okładeczek, wolne od paplaniny umysłu. Po prostu zobaczyć prawdę jaka jest.

I dlaczego nie warto bać się zobaczyć.

Co daje takie ujrzenie?

Ulgę. Kolejne słowo na U. Na początku ludzie się bardzo boją ujrzeć. I to jest to dlaczego często nie chcą przychodzić na jakieś terapie. Albo mówią, że to jacyś idioci coache, czy jacyś jasnowidze. Jakieś oszołomy. Bardzo często za tym się kryje lęk, że ktoś coś zobaczy, albo oni zobaczą. Natomiast, kiedy my się już odważymy zobaczyć to, co jest, takie jakie to jest. Bez całej tej paplaniny słów, bez dorabiania ideologii do tego wszystkiego, to bardzo uwalnia. Bardzo uwalnia i daje taką przestrzeń. Ja to często sobie wyobrażam taką, takie drzwi, za tymi drzwiami jest jakaś gnojowica i jak się je otworzy, to ona tak wylatuje. I to jest ujrzenie tego jak to wygląda. A często to wygląda bardzo słabo, pomimo, że wygląda ładnie. Takie gówienko w pozłacanym papierku.

To właśnie było moje pytanie. Czego najczęściej ludzie nie chcą zobaczyć?

Prawdy nie chcą zobaczyć. Nie chcą zobaczyć własnego udziału w jakiejś sprawie.

Ale czym to jest spowodowane, że boją się potem podjęcia działań?

Oczekiwaniami innych?

Innych, siebie. Tak to są znowu tego typu też programy.

To jest coś co ja przerabiałam w sobie. Więc może to będzie jakaś też podpowiedź dla naszych słuchaczy. Że boimy się zobaczyć tą ciemną stronę siebie.

Tak.

Ale boimy się też podjąć pracę tak.

I uznać, że mamy jasną i ciemną.

To jest pierwsze, no bo to też jest takie uszanowanie tej ciemnej strony, pozwala nam na to, żeby zacząć żyć w prawdzie. Takiej pełnej.

Czego też nie chcemy zobaczyć, że za każdą rzecz, która się dzieje w naszym życiu, my odpowiadamy i współkreujemy. Podam bardzo częsty przykład kobiet, bo dużo akurat pracuję z ludźmi w takim samym uwikłaniu trójkąta. Kochanek, kochanka, zdradzający, zdradzony. Powiem wam, że dość, to nie jest słowo, trudnym, ale pewnego typu specyficznym typem klienta jest zdradzona. I wbrew pozorom ona się najrzadziej pojawiam najczęściej pojawiają się kochanki. One mają dość taką trudną sytuację. Natomiast zdradzone, nawet jak na blogu, czy na Facebooku pisałam do nich, to one wchodziły właśnie w rolę ofiary. Że to On winien, że tak się nie robi, że się nie powinno, nie widząc kompletnie własnego wkładu w całą tą sprawę.

I miałam takie osoby, które do mnie przychodziły. Cała robota w tego typu sesjach i terapiach, polega na tym, że i tak pracujemy ze sobą. TO jak ktoś do nas przychodzi i mówi, że ja chcę, żeby on się zmienił, albo żeby nastąpiło to tak i tak, no sorry nie, ale nie ma winnych. I rzeczywiście to ujrzenie prawdy, że to ja miałam swój udział, że prowokowałam takie rzeczy nieświadomie. Ja nie twierdzę, że ktoś to robił celowo, specjalnie i chciał. A tak właśnie się tak się zachowam, żeby on poszedł i zdradził. No nie, to tak się nie dzieje. Najtrudniej właśnie tym osobom. Ale moment w którym widzą to, on jest na początku bolesny. To jest czasem jak nacięcie jakiegoś czyraka. A potem jest potężna ulga i uwolnienie.

No właśnie bo drugi krok to jest uszanowanie. I teraz co się dzieje z takim osobami, skoro mamy już ten przykład na tapecie? Tych zdradzonych.

Na przykład. To uszanowanie to jest ten drugi etap. Uszanowanie siebie takim jakim się jest. Ja to jeszcze podkreślam, tam nie ma nic poza sobą, nigdy. Uszanowuję siebie, uszanowuję to co się zadziało, uszanowuję całą moją przeszłość, taka jaka byłą, bez osądu. I to wbrew pozorom nie jest takie proste dla niektórych, bo wchodzą albo w samokrytycyzm, albo w wybielanie, albo w osąd, albo w walkę z tą przeszłością, która, to takie było. I moment w którym ja się zgadzam, czyli uszanowuję, że to było, takie jakie było, bez oceny. Zaczyna być momentem, w którym możesz ruszyć do przodu. Czyli dopiero mogę uwolnić się z tego starego i ruszyć do przodu.

No i potem mamy ten trzeci krok, czyli właśnie Uwolnienie.

Uwolnienie, tak? Czyli ja uwalniam teraz te wszystkie stare programy, stare wzorce. Uwalniam całą moją przeszłość, uwalniam być może poprzednie wcielenia, które też wpływają na to co ja tutaj dzisiaj manifestuję. I uwalniam wszystkie emocje, uwalniam wszystkie blokady, żeby wprowadzić sobie zdrowe wzorce. I tyle.

Dlaczego kurczowo trzymamy się przyczyny problemu? Bo niektórzy na pewno nie chcą uszanować i uznać, nawet jak już zobaczą.

I szczerze mówiąc, z mojej perspektywy, czasem jest tak, to nawet jak ktoś zobaczy, to nie chce tego ani uszanować. Albo zobaczy, ale nadal stoi. Bo ludzie widzą, mogą widzieć to w perspektywie jestem współodpowiedzialny, albo mogą widzieć to w perspektywie ofiary ciągle. Czyli to i tak inni tu zawinili. Ktokolwiek by to nie był. I cóż mi wtedy pozostaje? Mi pozostaje wtedy uszanować, że oni tak mają w tym momencie.

Ok.

I czasem ta praca zostaje w tym momencie przerwana, dlatego, że dopóki w tej osobie nie nastąpi przełom, to ja mogę tutaj skakać, tańczyć.

Nic się nie wydarzy.

Nic się nie wydarzy. I tutaj uczciwym ruchem jest często, po prostu zaprzestanie na jakiś czas. Czy jasne powiedzenie, że ja to widzę w ten sposób, no i na ten moment nie ma szansy. Ja nie widzę przestrzeni. Ja mówię za siebie. Być może inni terapeuci by to podjęli. A ja mówię, nie widzę szansy, przynajmniej na ten moment, żeby dalej pracować.

Oburzają się.

Oburzają. Ale ja się cieszę czasem jak się oburzą, bo często po oburzeniu wrócą.

Przemyślą.

Przemyślą, czy przeczują pewne rzeczy. Ja też lubię się posługiwać w tej całej duchowości taką metodą choachingu prowokatywnego. I te prowokacje, czy takie stawianie i konfrontowanie się z pewnymi rzeczami, na początku jest bolesne, tak, ale wracają. Tutaj jest też ważna moja intencja. Także, ja tego nie robi żeby się tam wyżyć na tym człowieku, tylko robię to cały czas z tą intencją jakby głębokiej harmonii i dla najwyższego dobra dla wszystkich uczestników tej historii. Żeby to było dla wszystkich dobrze. Co wcale nie zawsze oznacza utrzymanie związku. Często dobrze oznacza rozstać się w zgodzie, szacunku.

Czyli można powiedzieć, że to uszanowanie następuje też dla tych pozostałych stron?

Dla wszystkich. Tu nie ma winnych, ale wszyscy są odpowiedzialni.

Ok. To uwolnienie jest takim ostatnim etapem. Czy to jest równoznaczne z tym, że pozbywamy się problemu?

Właśnie dobre pytanie. Wiesz co i to zależy od nas. Na ile potem świadomie, ja też robię takie procesy odgrywania zdrowych wzorców. Ale potem to jest nasza świadoma praca i uważność na pewne działania. Natomiast bardzo często takim wskaźnikiem na to, że dany program się zakończył, jest to, że te sytuacje podobne i ludzie, znikają z naszego życia. I my już nawet o tym nie wiemy.

I już też nie ma takiego ładunku emocjonalnego.

Nie ma. Albo to widzimy. Ja to na przykład często porównuję, szczególnie jak pracuję z kobietami. Mówię: Wiesz jak masz wobec czegoś syndrom tzw. hokeisty kanadyjskiego, to to już jest dobrze. Ona mówi: Ale co to znaczy? Ja mówię: Słuchaj interesuje Cię hokej? Ona mówi: No nie. Ale wiesz, że istnieje? No tak. I, że istnieje drużyna Kanady, która jest nawet taka jedna z lepszych w świecie, o ile nie najlepsza. No tak. I co śledzisz np. i mówisz: A wiesz co jak ja nie lubię tej drużyny kanadyjskiej. Nie będziemy gadać o drużynie kanadyjskiej dzisiaj. Nie. Po prostu wiesz, że gdzieś tam mignęło i tyle. I poszło dalej. Nie masz do tego żadnego stosunku. Niech się tam ślizgają.

To kiedy już ujrzymy, uszanujemy i uwolnimy, to jak pracować nad tą zmianą później? Bo mówiłaś o tym, że te techniki uważności. Jakieś konkretne polecasz różnym osobom?

Wiesz co, ja znowu nie polecam żadnych konkretnych technik, tylko polecam coś takiego, żeby siebie kochać i dbać o siebie nade wszystko. A to jest najprostszą rzeczą, żeby pewnymi rzeczami kierować do przodu, żeby wciąż przestać wracać, że to co było kiedyś, to ja jestem tym stygmatyzowany, bo na przykład byłem alkoholikiem.

Ludzie mają straszne tendencje do wracania do przeszłości.

O jestem anonimowym alkoholikiem. To jest pomysł po prostu diaboliczny.

Wow, ale teraz powiedziałaś, no.

To jest pomysł diaboliczny. Anonimowy alkoholik.

Że cały czas się jest.

Jestem cały czas teraz, uwiązany do alkoholizmu.

Z tą etykietą właśnie.

Tylko jeszcze, że nie.

Z 90 procent energii idzie na utrzymywanie jakiejś ..

Chyba jak wszelkie tego typu terapie.

Tak wszelkie tego typu terapie.

Najpierw wrócę do tego co proponuję tutaj w razie czego tutaj słuchaczom w takiej pracy. Co można zrobić i tak niezależnie, to pierwsza rzecz wdzięczność i docenienie. Wdzięczność i docenienie. Wdzięczność i docenienie. Nade wszystko, SIEBIE. Kropka i tyle.

Codziennie na przykład możesz sobie pisać. To się nagle okazuje a wykonalne dla większości, ale z czasem to wchodzi w krew. Dwadzieścia dobrych cech jakie mam.

Codziennie zadaj sobie pytanie, napisz je. W jaki sposób dzisiaj docenię siebie? W jaki sposób dzisiaj doceni innych? Co zobaczy dobrego? Po prostu przekierowywanie uwagi na pozytywy. Ja wiem, że to brzmi tak po amerykańsku, ale to chodzi o drobne sprawy. Na przykład pójdziesz tutaj sobie do sklepu do Żabki i doceń kurcze, że ta dziewczyna tam stoi. Że Ci podała, to takie wiecie, mówię o banałach, ale

Ale w tym są wibracje prawda?

Tak w tym są wibracje. Doceń siebie. Przyjrzyj się sobie. Co Ty masz? Jakie masz talenty? Co dobrego jest w Tobie? To nie jest tak, że właśnie wszystkie terapie są nakierowane na wymiatanie złego. Ok, to jest potrzebne. Natomiast musi być ten moment przełomowy, po tym uwolnieniu, żeby pracować z dodawaniem sobie, a nie odejmowaniem wiecznym. To jest ten ruch. I jak tak mniej więcej 70 procent czasu teraz, tak jak pracuję z ludźmi, to jest na. 30 to jest analizę czyli to wszystko co działo się rodowo, karmicznie, jak sobie tam chcemy. A 70 na to, żeby kreować nową jakość swoją.

Tym osobom, które dopiero się przebudzają i zauważają, że chcieliby coś zmienić w swoim życiu, we wszystkich sferach, albo w jednej, albo w kilku, czego byś życzyła więcej?

Odwagi. Życzyłabym więcej odwagi, żeby najpierw popatrzeć na siebie. A drugie co bym życzyła, więcej miłości do siebie.

A tym, którzy już są przebudzeni i wiedzą, że mają ten dar intuicji i jasnowidzenia?

Ja bym ich nie nazywała przebudzonymi, bo to trochę pyszne, szczerze powiem.

Ludzi, którzy po prostu gdzieś tam coś przeszli, czy te dary im się pokazały, przyjęli to, co jest im należne. Bo to jest właśnie, może żaden dar, tylko naturalna jakość, którą mamy.

Otworzyła się klapka po prostu.

Po prostu się klapka otworzyła, każdy tą klapkę ma i każdy może ją sobie otworzyć. Tak jak sobie chce. Czy wtedy kiedy chce. To tym przebudzonym, jak się nazywają przebudzonymi, to życzę pokory. I sobie też w tym wszystkim.

To fajne.

Tak, tak. Bo to się też tam gdzieś zapędzam, że taka trochę lepsza bywam.

Jak to się nazywa? Duchowe ego, tak?

Nawet człowiek tego nie zauważa.

I życzę tego, aby byli w zdrowej służbie innym wtedy.

Super.

Zdrowej, bo też w zadbaniu o siebie.

Super. To na koniec bardzo Cię proszę powiedz jeszcze, gdzie Cię można Cię znaleźć? Czyli Twoje kanały.

Moje kanały są proste. Moja strona www.joannagrabska.pl, no i wtedy wyskoczę już z każdej lodówki.

Z każdej lodówki wyskoczy.

To była fajna rozmowa, taka bardzo wysoko wibracyjna.

Dokładnie tak.

A dziękuję.

Bardzo dziękujemy.

No, ale to też dzięki wam. No to wszystko się tutaj podniosło. Piona.

To był podcast Wysokie Wibracje, zapraszamy was już do kolejnego odcinka.