Znasz taką sytuację w której nie widać wyjścia?

Wszystko jakby dzieje się przeciwko Tobie i tak bardzo szybko, że już nie wiesz co mogłabyś zrobić, żeby to wszystko się skończyło?

Ja znam wiele takich sytuacji ze swojego życia. Sytuacji w których brak mi było sił, motywacji do działania czy tchu.

Takich w których bolał mnie każdy poranek i wieczór, każda cząstka ciała, a oddech zatrzymywał się gdzieś między płucami a krtanią.

To sytuacje z przeszłości, kiedy życie interpretowałam tylko poprzez umysł i za jego pomocą tworzyłam sobie historie. Dalsze historie zdarzeń. Zdarzeń, które zazwyczaj nigdy nie miały miejsca.

Snułam sobie te historie według najgorszych scenariuszy, doprowadzając siebie do skraju emocjonalnego wyczerpania, a co za tym idzie – wyczerpania ciała.

Kierował mną strach. Strach płynący z umysły.

O co bał się umysł?

O utratę świata, który znał. O utratę wizji mnie przez pryzmat ego. O utratę iluzji.

Wyobraź sobie sytuację w której nic tak naprawdę Ci nie zagraża, ale umysł podpowiada Ci, że ktoś inny na pewno chce Ci dowalić, chce Cię zniszczyć. Że musisz praktycznie walczyć o życie! To stare życie, które Ci doskwiera, ale jest jedynym jakie znasz.

A robi to poprzez interpretację, jedyną i dla niego niepodważalną, na podstawie różnych historii i obserwacji, których dokonał przez lata.

A więc Twój umysł podsuwa Ci tylko takie scenariusze i historie, które zna. Odcina Cię od tych, których nigdy nie poznał. A już na pewno od tych, które są dalekie od logicznego toku rozumowania. Od tych pełnych nowych możliwości i magii.

I zaczyna się jazda bez trzymanki.

Dostajesz np. pismo z urzędu o zaleganiu z podatkiem, a w Twojej głowie już masz całą historię batalii z Urzędem Skarbowym. Bo kiedy słuchasz historii umysłu, nie przyjdzie Ci do głowy, że można spokojnie pójść i całą sprawę wytłumaczyć, bo w urzędzie pracują zwykli ludzie, wykonujący swoją pracę.

Nastawiasz się więc bojowo i co sobie kreujesz?

Idziesz do urzędu, Twoje nastawienie bije od Ciebie na kilka kilometrów. Normalnie bez kija nie podchodź. Z miną jak po nocnym maratonie pukasz do pokoju mówiąc nieuprzejme dzień dobry i… spełniasz swój wcześniejszy scenariusz.

Historie umysły jeszcze nigdy nie pomogły mi zmienić tego, co w moim życiu mi się nie podobało.

A Tobie?

Historie umysłu są ograniczającym patrzeniem na świat przez pryzmat wariantów już nam znanych.

Jak masz zmienić swoje życie, jeśli z uporem dążysz do tych samych rezultatów. Tych dobrze Ci znanych z obserwacji rodziny, filmów czy znajomych.

Żeby wykreować sobie inną rzeczywistość, potrzebujesz zacząć słuchać innej historii. Historii duszy, płynącej z serca. Bo co, jeśli wszystko dzieje się dla Twojego wyższego dobra, tylko na razie potrzebujesz przejść czas największych burz?

Co jeśli zamiast reagować z umysłu zatrzymasz się na chwilę i poszukasz w sobie tego cichego głosu szepczącego, że jest inne rozwiązanie.

Pamiętam jak ciężko jest uwierzyć, że jest inne rozwiązanie, tkwiąc po same uszy w gównie i czując ten wszechogarniający smród.

Pytasz się siebie wtedy:

Naprawdę? Ale jakie?

Chcemy wiedzieć już. Natychmiast. Chcemy zmienić to co bolesne i niewygodne w pięć sekund. A jeśli nie, to obrażamy się jak 4 latka i spadamy na znane sobie podwórko.

A potem dziwimy się, że nie doczekałyśmy pana z watą cukrową…

Historia duszy, to ta która nawet, jeśli na początku nie widać światełka w tunelu, wierzy, że dojedziesz bezpiecznie do jakiegoś cudownego miejsca. Nie musi wiedzieć do jakiego miejsca i jakim cudem dojedzie, skoro połowa mostu przez rzekę jest rozwalona.

W tej historii wskakujesz i jedziesz z wiarą w magię. Magię życia i tego, że przyszłaś tutaj po to, by cieszyć się z życia i tworzyć je w pełni miłości do siebie. Słuchając głosu duszy. Głosu intuicji.

Tylko tak możesz żyć realizując siebie i główny cel życia tu na Ziemi – zwiększania swojej i zbiorowej świadomości.  Tylko tak bez strachu możesz stworzyć życie pełne obfitości.

Sylwia