Czy uznajesz swoje ciało za świątynię dla Duszy? Jeśli tak, to Twoim zadaniem jest dbać o nie, aby mogło jak najdłużej służyć Ci w tym wymiarze. Chociażby, do dzielenia się swoimi doświadczeniami z innymi, rozwijając przy tym swoją osobowość.

Jeśli traktujesz jedzenie, jako ucieczkę od różnych emocji, których nie chcesz rozpoznać, doświadczyć i uznać, może się okazać, że cierpisz na formę uzależnienia. Uzależnienie to nie musi objawiać się nadmiarem kilogramów (choć to dość częsty przypadek). Może okazać się, że symptomem zajadania emocji poza brakiem umiejętności powstrzymania swojego popędu do jedzenia jest też skłonność do konfliktów, uciekanie od konfrontacji lub ciągłe napięcie w mięśniach podparte potrzebą zjedzenia czegoś mimo braku faktycznego głodu.

Abyś mogła stwierdzić, czy zajadanie emocji dotyczy Ciebie, a jeśli tak – dowiedzieć się, jak ten wzorzec uznać i uzdrowić – nagrałyśmy odcinek podcastu, w którym rozmawiamy z psycholog Beatą Nowicką – Misiewicz.

https://www.nowicka-misiewicz.com/

Nawet, jeśli bezpośrednio temat ten nie jest dla Ciebie, to może się okazać, że wysłanie go z miłości do kogoś bliskiego, sprawi że jego wzorzec zostanie zauważony, a sam zainteresowany podejmie wysiłek zmiany go na taki, który pozwoli mu odzyskać spokój w temacie jedzenia.

JAKIE TEMATY PORUSZAMY?

– Jak rozpoznać, czy temat zajadania emocji dotyczy Ciebie
– Jakie emocje najczęściej ludzie zajadają
– Dlaczego najpierw warto rozpoznać, jakie emocje się zajada, zanim zacznie się zmieniać nawyki żywieniowe
– Mity dotyczące tematu zajadania emocji
– Jak przestać zajadać emocje – kilka technik na zmianę nawyku zajadania
– Jak uzyskać wsparcie od partnera/ partnerki podczas wychodzenia ze stanu uzależnienia w temacie jedzenia?
– Jak podchodzić do tematu jedzenia, aby nie popaść ze skrajności w skrajność

Dodatkowo, poznasz inspirującą historię Beaty, dzięki której ona sama rozpoznała u siebie problem z zajadaniem emocji.

10 odcinek podcastu WYSOKIE WIBRACJE czeka na Ciebie poniżej. Podziel się nim z osobami, które powinny usłyszeć ten przekaz. W ten sposób pomagasz nam rozwijać ten program!

***

SŁUCHAJ W ODTWARZACZU SoundCloud, LUB POBIERZ NA KOMPUTER

***

OBSERWUJ NAS I SŁUCHAJ W APLIKACJI SPOTIFY

***

ODTWARZAJ PRZEZ YouTube

Uzdrawianie niewspierających wzorcówZwiększanie połączenia z wyższą jaźniąOdblokowanie na finanse i wewnętrzne spełnienie

duchowekursy.pl

***

PRZECZYTAJ

Dzisiejszym gościem jest Beata Nowicka Misiewicz. Psycholog, coach,  trenerka. A prywatnie, mama żona i mama trójki chłopaków.

Zawodowo wspiera głównie kobiety, z zakresu psychologii jedzenia i odchudzania oraz asertywności, aby zyskiwały one większe zadowolenie z siebie i swojego życia.

Dzień dobry.

Dzień dobry.

Dzisiaj porozmawiamy z Tobą o ważnej kwestii, czyli o tym jak dbać o dom naszej duszy. Czyli o ciele między innymi. Będziemy poruszały temat odzyskiwania kontroli nad apetytem i spokojem w temacie jedzenia.

Wszystkie mamy w sumie podobne podejście, a mianowicie wierzymy w to, że ciało służy duszy, żeby mogła tutaj jak najdłużej przebywać i realizować swoją misję. Że jest to taka świątynia dla ducha.

Beata patrząc na Ciebie ciężko powiedzieć, że mogłaś kiedyś zajadać emocje. Opowiedz nam swoją historię. Jak doszłaś do tego momentu, że stwierdziłaś, że trzeba z tym coś zrobić.

W ogóle dziękuję wam za zaproszenie. I dziękuję, że mogę o tym problemie mówić. Bo ja też mam taką misję, żeby mówić głośno o zajadaniu emocji i stresu. Dlatego, że w dużej mierze ten problem dotyczy osób, które mają dodatkowe kilogramy. I te osoby nagle orientują się, że nie mogą tych kilogramów zrzucić, a słyszą zwykle, że muszą albo jeść mniej. Albo być bardziej aktywne i to nie działa.

No i ja też miałam podobnie. Bo pytacie mnie o moją historię. To moja historia tak naprawdę wiązała się z tym, że ja również miałam trochę więcej tych dodatkowych kilogramów. Ale to się stało dopiero w okresie kiedy byłam na studiach.

Bo tak powiedzmy do 20 roku życia byłam jeszcze dużo chudsza niż teraz. Naprawdę taka tyczkowata. Nie miałam w ogóle tłuszczu. Choć oczywiście wydawało mi się, że mam tłuszcz, jak to nastolatki wszystko wyolbrzymiają. Byłam bardzo aktywna, dużo rzeczy robiłam, zadowolona z siebie i tak dalej i tak dalej. Ale w którymś momencie mojego życia zaczęły pojawiać się takie drobne problemy. I teraz kiedy ja myślę jak to się stało, że zaczęłam zajadać. To na pewno nie ma jednej przyczyny, tylko z jednej strony to, że przytyłam i na początku się tym nie przejmowałam. Ale jednocześnie jak wyjechałam na studia, bardzo tęskniłam za swoją bardzo, bardzo fajną klasą z liceum. Czyli na studiach czułam się samotna, mimo tego, że studiowałam razem z moim chłopakiem i mimo tego, że poznałam nowe osoby i mieszkałam w akademiku. To gdzieś tam czuła  się samotna.

Do tego w tym związku, bo to taki młodzieńczy związek, też nie potrafiłam być asertywna. Nie potrafiłam zadbać o swoje potrzeby, nie potrafiłam wyrazić swoich uczuć.

I te uczucia zaczęłam zajadać. I to po prostu wszystko razem się tak wymieszało.

Próby odchudzania, taki niefajny stan emocjonalny, samotność. I teraz jak o tym myślę, to nawet to, że przestałam pisać pamiętnik na studiach.

Pamiętnik to była taka forma, gdzie codziennie wyrzucałam z siebie to, co mi się wydarzyło i to, co czuję i nagle przestałam pisać, bo byłam zbyt zajęta na studiach.

I to wszystko sprawiło, że zaczęłam zajadać. Zajadając nie mogłam się odchudzić. I tak naprawdę im dłużej się odchudzałam, tym byłam coraz większa, czyli klasyczne jojo.

Takie były najtrudniejsze momenty, kiedy wyjechałam do Stanów i tam doszło i kryzys w związku i tęsknota i to amerykańskie okropne jedzenie. I wtedy w ciągu 3 miesięcy przytyłam 9 kilogramów.

Wróciłam do Polskie, emocjonalnie się w miarę ustabilizowałam, zajadałam już w trochę inny sposób. I potem jeszcze dwa lata później, jak wyjechałam do Szkocji, znowu gdzieś samotność, rozpad tego związku. I znowu takie nasilenie zajadania i wtedy jakby do największej wagi się doprowadziłam. Która nie była tak naprawdę duża. Ja mam 173 cm, ważyłam 75 kg. Ale to jest tak, jak się jest przez 25 lat chudym jak tyczka, a tu nagle się okazuje, że nie widać kostek u nóg, obojczyków, buzia jest taka pulchna, pupa i wszystko jest kilka rozmiarów większe.

Ewidentnie sama to zauważyłaś.

Nie no oczywiście wszyscy zauważali, ale w takim sensie. O dobrze wyglądasz. Wiecie tak babcia mówiła: O ale masz udo.

Babcia wiadomo.

Ale masz udo, jak dobrze wyglądasz.

Ale to nie jest moje ciało. To jest ten brzuch, który się widzi w witrynie sklepowej. I się przeglądasz i widzisz brzuch, który wystaje i nie możesz na to patrzeć prawda?

I jakiś cellulit i tak dalej.

JA próbowałam się odchudzić. Nie udawało mi się to. Też będąc wiecie na studiach ja studiowałam psychologię. Pisałam pracę na temat anoreksji, czy bulimii. Interesowałam się tym. Ale kompletnie nie potrafiłam tej wiedzy odnieść do siebie, bo też nie wiedziałam w zasadzie, że to jest zajadanie emocji i stresu.

Ja skończyłam psychologię i różne rzeczy się poukładały i dopiero nastąpił taki moment, kiedy odkryłam, że to jest zajadanie emocji.

Czyli, że jedzenie służy mi do tego, żeby odsuwać się od takich nieprzyjemnych emocji jak, w moim przypadku to była złość i smutek.

I jak skontaktowałam się z emocjami, to problem wtedy zniknął.

To ciekawe co opowiadasz. Ja się tak tutaj uśmiecham, bo dokładnie miałam podobną historię. Byłam bardzo chuda do mniej więcej 20 roku życia, kiedy wyjechałam do Stanów na cały rok.

Co te Stany robią.

I tam byłam bardzo samotna i to mocno odczuwałam. Bardzo tęskniłam za domem. I przytyłam tam też do 75 kg. I to była największa moja waga. I teraz jak to wszystko opowiadasz, to mówię: Kurcze ja, no tak, zajadałam tę samotność. Stres jakiś związany z tym, że do końca nie potrafiłam języka. I też potem jak wróciłam, to miałam wyzwanie przez dobrych 10 miesięcy, żeby tę wagę zrzucić i dojść do takiego stanu w którym siebie zaakceptowałam. No bo to był taki okres, w którym człowiek siebie nie akceptował jeszcze. Więc ciekawa historia, ale też wspomniałaś właśnie o samotności o złości. To powiedz może coś więcej o tym jakie emocje najczęściej ludzie zajadają?

Najczęściej to są nieprzyjemne emocje, nazywane potocznie negatywnymi.

Ale to żaden psycholog się nie zgodzi, żeby mówić o nich negatywne. One są po prostu nieprzyjemne. Czyli to jest złość i te wszystkie odmiany złości, czyli gniew, frustracja. To jest smutek, strach i stres. I też wstyd. Ale nie tylko nieprzyjemne emocje. Są osoby, które mówią, jem żeby siebie nagrodzić, żeby sobie sprawić przyjemność. Żeby się na przykład jakoś tak dowartościować, żeby sobie dodać też ekscytacji. Bo jedzenie na przykład przyprawione, to jest dodawanie sobie jakiegoś przeżycia w życiu.

Czyli z jednej strony uciekanie od nieprzyjemnych emocji, a z drugiej dostarczanie sobie przyjemnych emocji za pomocą jedzenia.

To jest akurat coś, co ja zauważyłam u siebie, że na przykład szłam do kina, to kino wiadomo, trzeba zjeść popcorn. Kiedy był mecz jakiś ważny, na przykład Polska grała z kimś, to trzeba było kupić chipsy i piwo. I to były takie nawyki, które zauważyłam.

Powiedz przy pracy z TWoimi klientami jakie nawyki jeszcze wychodzą?

Może powiem tutaj troszeczkę inaczej. Ja się skupiam głównie na temacie właśnie zajadania emocji i stresu, to jest coś takiego co utrudnia wprowadzanie zdrowych nawyków. Czyli najpierw trzeba poradzić sobie z zajadaniem, czyli sprawić, żeby jedzenie stało się na nowo tylko jedzeniem w życiu. Żeby móc później odnieść sukces we wprowadzaniu zdrowych nawyków.

I jak mówimy o moich klientach, to mówimy głównie o moich klientkach programu Emocji się nie je. I tam najpierw ten program jest po to, żeby sobie uporządkować relacje z jedzeniem. I właśnie te klientki odczuły pokój i poczucie kontroli nad apetytem. I jak to im się udaje, w mniejszym lub większym stopniu, ta praca trwa raz dłużej raz krócej. To dopiero jest jakby następny etap, porządkowanie takich nawyków związanych z jedzeniem.

No dobrze, to jak już jesteśmy przy tym temacie kursu, to powiedz więcej o tym procesie. Czyli kiedy one już zaczynają rozumieć, że jedzenie ma się stać tylko jedzeniem, to co dalej się dzieje? Jak ten proces przebiega, że one dochodzą do tego momentu, że to teraz już świadomie zmieniać.

Może też zacznę od tego, że część osób kompletnie nie ma pojęcia, że chodzi o zajadanie emocji i stresu. Czyli skupiają się na jedzeniu. Czyli na przykład kiedy chcą schudnąć, to skupiają się na jedzeniu. A gdzieś tam głębiej dopiero jest ta prawdziwa przyczyna tego, czyli to uciekanie od emocji. Są różne historie gdzieś tam z przeszłości, może jeszcze za chwilkę o tym powiemy. Ale część osób jest teraz naprawdę coraz bardziej świadomych. Czyli jak ja sobie patrzę jakie artykuły na moim blogu są najczęściej czytane, to to jest artykuł o tytule: “Jak pokonać zajadanie emocji?”

Czyli konkretnie coraz więcej osób wie, że tego ma szukać. Że to je właśnie ten problem, zajadanie emocji. Piszą o tym, jak przychodzą do mojej grupy wsparcia na Facebooku, to piszą właśnie, że: Wiem, że zajadam emocje.

Trafiają w takie dobre miejsce, że nikt już im nie mówi, że musisz jeść mniej, tylko zajmij się całkiem innym tematem.

Taką często też czują ulgę, że nie są same. Jest więcej osób, które mają ten sam problem. I, że można coś z tym zrobić i nie trzeba mówić już tylko o jedzeniu.

Moim celem jest to, żeby oswoić kobiety z emocjami. Bo wiecie jak jest. Może wy też tak miałyście?

W dzieciństwie nie ma za bardzo miejsca na nasze emocje. My słyszymy: Nie denerwuj się. Uspokój się. Już przestań płakać. Czego płaczesz, przecież nie masz powodu do płaczu?

Masz wszystko, nie musisz się smucić. Nie bój się.

Czyli jest takie zaprzeczenia emocjom. I później w wieku dorosłym, ta dorosłość dostarcza nam wielu trudnych sytuacji, które wywołują wiele trudnych emocji.

I my nie wiemy jak sobie poradzić, bo emocje były spychane. I dodatkowo mamy przekonania, że emocje są złe, emocje są negatywne.

Że z emocji to się bierze dużo złego. Bo jak ktoś się zezłości, to robi komuś krzywdę. Czyli jest wiele takich nieprawidłowych przekonań na temat emocji.

I mój cel, to jest pokazać, że wszystkie emocje są potrzebne, przydatne i pozytywne, tylko niektóre są nieprzyjemne w przeżywaniu, a inne są przyjemne.

Czyli rozumiem, że Twoje klientki z Tobą pracują też nad tymi przekonaniami na temat emocji?

Tak. Jakby duża część kursu to jest przedstawienie jak tak naprawdę wygląda świat emocji i po co są emocje?

Że one są ważne, jak są potrzebne, jakie pełnią role? I jak można sobie z nimi poradzić bez pomocy jedzenia?

A druga sprawa, to jest, to co robimy też dalej, to jest to, że emocje się też skądś biorą. Prawda? To one się biorą z różnych sytuacji życiowych.

Więc rozpracowujemy cały schemat zajadania emocji. Z jednej strony, to jest praca nad emocjami, ale w kursie to nie jest praca terapeutyczna. Ja często też doradzam, kiedy ktoś czuje taką potrzebę, to terapia jest jak najbardziej dobrym sposobem, żeby sobie poukładać temat emocji. A dalej to jest praca nad przyczynami, czyli zauważ skąd w TWoim życiu tak dużo nieprzyjemnych emocji?

Część z nich pochodzi z przeszłości, z dzieciństwa, a część tu i teraz, z jakichś nieumiejętności. Nie potrafię asertywnie zadbać o różne rzeczy. Nie potrafię radzić sobie ze stresem. Brakuje mi jakichś umiejętności jakich kompetencji. I jak nabędę te umiejętności, to zmniejszy się ilość nieprzyjemnych emocji w moim życiu.

No dobrze, ale żeby pracować nad tymi emocjami, to potrzebujemy je odnaleźć, nazwać i potem właśnie dopiero nad nimi pracować. Czy to prawda, że wiele osób, dorosłych kobiet, które trafia do Ciebie, nie potrafi nazwać swoich emocji?

Tak. I jak z kimś rozmawiam i mówię: Jak opowiadasz swoją historię, to mam wrażenie, że zajadasz swoje emocje.

A osoba mówi: Ale ja nie czuję żadnych emocji!

A ja mówię: No to właśnie na tym polega ten mechanizm. Że je tak świetnie zajadasz, że nie czujesz.

To co czują na przykład, to jest takie napięcie. I siedzą sobie przed telewizorem i nagle napięcie pcha do lodówki, czy do jakiejś szafki. I nie wiedzą za bardzo jaka to jest emocja, bo mówię, to tak skutecznie działa, że te emocje są niedopuszczane.

Nawet ostatnio miałam sesje, gdzie klientka to bardzo fajnie nazwała. Z resztą to jest moja klientka, która kupiła kurs, ale go nie rozpoczęła i powiedziała, dlatego, że przeczytała o czym jest mowa w kursie i to jej nie dotyczy. Bo ona tylko zajada przyjemności. Znaczy je dla przyjemności.

A potem zaczęła płakać w czasie sesji. Jak ją zapomniałam czy płacze w ogóle, to mi powiedziała, że nie, ona w ogóle nie płacze, nie odczuwa smutku. I podała taką metaforę, że siedzi w niej tak dużo smutku, tak dużo nieprzyjemnych emocji, które chcą się z niej wylać. I ona wpycha jedzenie w siebie, żeby przypadkiem się nie wylały i nie wyszły.

Ale świadomie ma poczucie, że ona je tylko dla przyjemności w jakąś nagrodę i tak dalej.

Ale kiedy spytasz: Czy w Twoim życiu jest miejsce na smutek, czy płaczesz? Nie.

Złościsz się? Czy mówisz komuś o swojej złości? Nie.

Co robisz ze strachem? No nie bardzo czuję strach. Zaraz coś z tym robię.

Więc bardzo często nawet nie mają świadomości tych emocji tak dobrze one są zakopane gdzieś tam głęboko i nie pozwalają im odejść na zewnątrz.

Kiedy następuje u Twoich klientem ten moment przełomowy, kiedy widzą swoje uzależnienie i podejmują działanie w kierunku zmiany?

Czy jest to jakiś szczególny moment, czy może jakaś składowa momentów?

W ogóle fajnie, że nazywasz to uzależnieniem. Bo ja używam takiego słowo, zajadanie emocji i stresu, ale to jest bardzo różnie nazywane. To jest uzależnienie od jedzenia, to jest jedzenie kompulsywne, jedzenie napadowe. To są różne nazwy, ale wspólne jest dlatego takie poczucie bezsilności wobec jedzenia. Kobiety czują się, albo są bardzo silne w różnych obszarach. Bo osoby zajadające to wiecie, prawnicy, osoby na stanowisku, lekarze, nauczyciele. Bardzo różne osoby, gdzie sobie radzą, ale czują się bezsilne wobec jedzenia, czyli to jest ten element uzależnienia.

Do mnie trafiają osoby na bardzo różnym etapie i uzależnione w bardzo różny sposób.

Są takie osoby, które natychmiast łapią o co chodzi. Tak długo czekały na to, żeby usłyszeć takie słowa, jak zajadanie emocji, uzależnienie. Że jak tylko się o tym dowiedziały, to od razu łapią o co chodzi i piszą mi. Bo ja mam informacje od moich klientek, że jak tylko zaczęły kurs “Emocji się nie je”, przestały zajadać i to jest trwałe. To są osoby, które są na jednym continuum. Czasem są to już osoby po psychoterapii, są w jakimś momencie swojego rozwoju osobistego i ten kurs jest taką kropką nad i.

Ale są też osoby na różnym etapie, czyli ta świadomość zaczyna im świtać w głowie.

Takie: Acha no dobrze.

I taka toczy się walka właśnie pomiędzy korzyściami jakie mają z zajadania, a stratami. I taki moment może trwać kilka ładnych miesięcy.

Ja mam listy, na przykład od mojej kursantki, który też opublikowałam, nagrałam na blogu, która dopiero dwa lata od rozpoczęcia kursu mogła powiedzieć, że pozbyła się zajadania emocji i stresu. A zajadała od dziecka, od przedszkola, na wszystkie możliwe sposoby i naprawdę nie widziała już dla siebie nadziei.

Ale jak zaczęła kurs i wracała do tego kursu, miała nawroty. Każdy nawrót uczył ją czegoś innego o sobie. W każdym nawrocie rozwijała jakieś nowe swoje umiejętności i po dwóch latach może powiedzieć, że nie zajada emocji i stresu.

Więc to jest bardzo kwestia indywidualna. Ja zawsze klientkom o tym mówię, że spokojnie zmiana wymaga czasu. To jest proces. Nie możemy się ścigać kto pierwszy, bo każdy ma swoją drogę. Jeśli ktoś zajadał od dzieciństwa, to w ciągu miesiąca czy dwóch się tego nie pozbędzie, także zawsze na spokojnie. Każdy musi znaleźć jakiś tam swój sposób, bo każda historia też jest bardzo inna.

Wspomniałaś o tym, że jest tam powiedzmy ta druga grupa ludzi, którzy mają tę świadomość już, która im ułatwia wyłapywanie tego, dlaczego zajadają. To czego jeszcze potrzeba takiej osobie, która już ma poczucie, że zajada jakieś emocje i która bardzo chce schudnąć i zmienić te nawyki.

Czego jeszcze potrzebuje żeby ta zmiana była trwała?

Ja tutaj na początek jeszcze się odniosę do tego co powiedziałaś, że zajadanie emocji powiązałaś z chudnięciem.

I tutaj chciałabym od razu też obalić najpierw jeden mit, że nie wszystkie osoby zajadając potrzebują schudnąć. To też jest ważne. Że oczywiście bardzo duża grupa osób. Nawet ostatnio w grupie umieściłam taki post z pytaniem ile chcesz schudnąć, więc od 2,5 kilograma do 40. Ale też odzywają się osoby, które w ogóle nie potrzebują schudnąć. Ponieważ pomimo tego, że zajadają, to nie wpływa na wagę.

Na przykład wieczorem zajadają, a rano spalają wszystko na siłowni. Czyli katują swoje ciało tak naprawdę na dwa sposoby. Albo zajadają tylko do osiemnastej.

Albo w bardzo konkretny sposób. Albo też są na granicy takiej bulimicznej, czyli czy wymiotowanie czy oczyszczanie się. Więc nie każdy potrzebuje schudnąć.

I teraz co potrzebują, żeby pozbyć się zajadania?

Ja mówię o takich trzech filarach zajadania emocji i stresu.

Jeden tutaj już omówiłyśmy, to jest kontakt ze swoimi emocjami. Zaakceptowanie emocji. Poczucie ich w swoim ciele. Próby nazwania. Choć nie zawsze trzeba emocje nazwać, bo czasem one są bardzo trudne do nazwania, bo zmieniają się co chwile.

Ważne, żeby dać sobie prawo, żeby je poczuć. I znaleźć sobie sposoby na poradzenie sobie z tymi emocjami bez pomocy jedzenia. To jest najbardziej kluczowa rzecz.

Ja to też nazywam taką jasną, nieprzekraczalną linią. Przestać używać jedzenia do regulowania swoich emocji. Jedzenie ma się stać tylko jedzeniem. Więc jeśli jestem w jakimś niefajnym stanie emocjonalnym i poczuję nagły głód, to to zadanie jakie jest przede mną, to zmienić ten stan emocjonalny, zanim sięgniemy po jedzenie.

Tu metod jest mnóstwo tak naprawdę nieskończona ilość, od oddychania zaczynając, przez sport, relację z drugim człowiekiem, czyli zadzwonienie do kogoś, przytulenie się, zapisanie pamiętnika, itd. itd.

Czyli przestać używać jedzenia do regulowania swojego stanu emocjonalnego.

Druga rzecz o której wspominałam, to jest uporządkowanie takich relacji z innymi ludźmi. To jest szeroko rozumiana asertywność. Bo bardzo dużo nieprzyjemnych emocji się bierze z relacji z ludźmi. Że nie potrafimy się obronić, kiedy ktoś narusza nasze granice. Że nie potrafimy poprosić, nie potrafimy odmawiać. Nie potrafimy reagować na krytykę. I to jest wszystko ta szeroko rozumiana asertywność.

A trzeci filar, to jest relacja z samym sobą. Po prostu nie można siebie nienawidzić i zdrowieć. Droga do zdrowienia, to jest droga poprzez polubienie siebie, pokochanie, zaakceptowanie. Poprzez łagodność i wyrozumiałość dla siebie. Poprzez zadbania o swoje wewnętrzne dziecko. I to jest ten trzeci, bardzo ważny filar. Po prostu trzeba być w dobrym kontakcie z samym sobą. I dobrze siebie traktować. I wtedy te wszystkie rzeczy się ze sobą wzajemnie wiążą i to jest taka droga do zdrowienia.

Można powiedzieć, że to jest też taki program o większej uważności wobec siebie samego.

No jest podstawa. Pamiętam, żę po pierwszej edycji jedna z klientek napisała, że to jest program uważności i potem to się ciągle powtarza. Dokładnie tak, to jest uważność, na ciało, na emocje, na myśli, przekonania, na siebie. Dla niektórych osób, to jest taki początek rozwoju osobistego, który mam nadzieję nigdy się nie będzie kończył.

I ten rozwój osobisty rozumiem jako docieranie do samego siebie.

To fajne jest co powiedziałaś, bo w sumie każda osoba ma trochę inną drogę do tego rozwoju osobistego i duchowego. I na przykład dla mnie. Dla Honi wiem, że to było podobnie, że ta dbałość o ciało też tak, jakaś taka mądra dbałość o ciało, żeby się nie katować, tak jak wspomniałaś. To był taki ostatni puzzel. Ten rozwój nasz zaczął się od zupełnie innej strony. U mnie to dbałość o finanse i jakąś taką stronę materialną.

Czy u Ciebie to było tak, że właśnie Twój rozwój zaczął się od tej zmiany, która związana była z zajadaniem?

Wiesz co właśnie, że nie, bo ja mam takie wrażenie, że ja zawsze w jakiś sposób dbałam o rozwój osobisty. Myślę, że to jest jakiś kolejny mit do obalenia. Bo ja już jako dziecko miałam takie poczucie, że ja zawsze będę się uczyć. Wtedy w tym świecie szkolnym, to nazywałam to nauką. Ale teraz to wygląda inaczej, ale że zawsze się będę rozwijała. I studiowałam psychologię i czytałam i jeździłam na różne treningi i takie interpersonalne i intrapsychiczne, czyli zawsze towarzyszył mi rozwój osobisty. A mimo to wkradło się w moje życie zajadanie.

I wśród osób zajadających są terapeuci, są coachowie, są nawet terapeuci uzależnień, są osoby naprawdę bardzo różne.

Ten rozwój osobisty pomaga, ale to nie jest tak, że uchroni przed zajadaniem, czy jakimkolwiek uzależnieniem.

Z drugiej strony są osoby żyjące i skupiające się na życiu tu i teraz i nie mają problemów z uzależnieniem. To jest najbardziej skupione wokół emocji. Bo ja mogę być tak naprawdę mogę czytać mnóstwo książek, jeździć na mnóstwo szkoleń. Z resztą mam taką klientkę, która zgłosiłą się do mnie w momencie rozkwitu jej rozwoju osobistego, jeżdżenia na warsztaty po całej Polsce, a i tak zajadała. Bo coś tam jeszcze nie było przepracowane. Na przykład traumy z dziecińśtwa.

Tak to też było moje pytanie właśnie. Ile osób na Twoich kursach, nawet nie chcę powiedzieć doszukuje, ale znajduje, że problemem jest jakaś nieprzepracowana trauma z dzieciństwa?

Czy to jest częsty przypadek, czy raczej ktoś próbuje tak powierzchownie dotknąć tylko tematu?

No oczywiście, że są osoby, które próbują tylko powierzchownie dotknąć tematu. Są takie wiecie sposoby na radzenie sobie.

Nadal pokazywanie sobie, że jestem silna.

Tak. To jest jeszcze inny wątek o którym Ty mówisz. To jest takie przekonanie, że jeżeli powiem komuś o moich emocjach, powiem o mojej słabości, to ja jestem słaba prawda? Ja nie mogę się nikomu przyznać do tego co się ze mną dzieje. To jest to takie błędne przekonanie. Wręcz przeciwnie, potrzeba bardzo dużo odwagi i siły, żeby pokazać to swoje miękkie podbrzusze i powiedzieć mam z tym problem, proszę Cię o pomoc. To jest taki kolejny mit do obalenie.

Tak naprawdę, żeby zdrowieć, to trzeba się przyznać do tej swojej słabości.

I grupy wsparcia, nawet takie Facebookowe, robią bardzo duża robotę. Ale przyznać się osobie bliskiej, partnerowi. Wiecie, to są takie sytuacje, że na przykład kobieta ma kochającego męża, wspaniała rodzinę i czuje się kochana. Ale wieczorem zamiast pójść przytulić się, powiedzieć o swoim problemie, otwiera paczkę ciastek i ta paczka ciastek jest pocieszycielem.

I tutaj wyzdrowienie to jest odsunięcie się od tego obiektu, od tej substancji, czy od tego zachowania i skierowanie się w stronę drugiego człowieka. To jest podniesienie telefonu i powiedzenie czy napisanie: Trochę mi dzisiaj gorzej porozmawiaj ze mną.

A niektórzy mówią, ale ta dziewczyna ma swoje problemy.

Jest zajęta.

Tak, jest zajęta. Ma dzieci. Ja jej nie powiem o sobie. I to jest znowu stawianie siebie gdzieś tam na drugim miejscu. I wiecie, to wszystko się znowu wiąże. Bo to jest znowu asertywność. Właśnie w asertywności przerabiamy teraz te tematy.

Ale jak ja mam kogoś poprosić o pomoc, jak ktoś inny ma swoje problemy.

Nie. Właśnie Ty jesteś ważna. Ty masz prawo prosić o pomoc. Najwyżej Ci ktoś odmówi, ale nie stawiaj siebie od razu gdzieś tam z tyłu.

Także w wychodzeniu też z zajadania i każdego też uzależnienia, to jest też bardzo ważne, żeby umieć się przyznać do tego i też poprosić o pomoc i wsparcie.

A wracając do tego, co na początku zadałyście o te traumy.

Traumy to jest jedno. Traumy, to rzeczywiście tak jak ktoś nazwie, Jestem ofiarą przemocy na przykład przemocy seksualnej. Albo sporo osób mówi jestem DDA. Dorosłe dzieci alkoholików. Albo na przykład moja Mama chorowała na depresję, popełniła samobójstwo i ja nie chcę czuć smutku, żeby nie stało się to samo w moim życiu.

Ale jest inna rzecz. Czyli jest mit szczęśliwego dzieciństwa. Czyli w moim domu nie było choroby psychicznej, nie było przemocy, alkoholu, ale problem jest, żę w tym domu nie było też miejsca na okazywanie emocji. Nie było mówienia kocham Cię, nie było przytulania. W takim domu na przykład dziecko zasługiwało dopiero jak szóstkę, a i też nie zawsze. Zasługiwało na uwagę, na zainteresowanie. To są takie sytuacje kiedy kobieta mówi: Tata mi nigdy nie powiedział, że mnie kocha, albo, że jest dumny. Ale na przykład przywoził tą czekoladę z orzechami z Czech, to ja wtedy czułam, że jestem dla niego ważna.

I mamy tutaj takie powiązanie pomiędzy czekoladą, a miłością.

Albo dopiero jak byłam dorosła, to słyszałam jak komuś powiedział, że jest ze mnie dumny, że skończyłam studia. Czyli to jest brak tego uczucia w dzieciństwie. Brak zaspokajania dziecięcych potrzeb czy uznania, że te dziecięce potrzeby i emocje są ważne.

Czasem to nie są takie traumy, tak jak my to rozumiemy, tylko jest taka pustka emocjonalna jaka ciągnie się z dzieciństwa. I to nie zaopiekowane dziecko, które jest w nas. No i potem “Świetnie” opiekuje się nami czekolada, chipsy, lody i tak dalej.

Wszystko to, co kojarzymy z poczuciem miłości, które otrzymywaliśmy w postaci czekolady z orzechami.

Ja mam też takie obserwacje, że dorośli ludzie, niektórzy potrafią świetnie nazwać emocje, ale gorzej jest z odczuwaniem.

Jak ty pracujesz z klientami nad tym, żeby zaczęli odczuwać te emocje?

Na przykład taki dzienniczek uczuć.

Czyli na początku jest to dla klientek abstrakcja. Mówią, że nie wiedzą co pisać. Kiedy mają takie zadanie, opisz co się wydarzyło i jak się poczułaś. To one mówią, że przez tydzień, przez dwa naprawdę nie wiedzą co napisać. Jakie to są emocje. Ale w momencie, kiedy włączamy tę uważność właśnie na siebie, to zaczynają odczuwać, zaczynają być bliżej tych swoich emocji , to się w końcu pojawia.

Czyli taki ten dzienniczek uczuć to jest pierwsza rzecz.

Ale w ogóle samo to dopuszczenie, czyli przerobienie przekonań na temat emocji, to co mówiłam wcześniej, spojrzenie na emocje w inny sposób, to też otwiera drogę.

Oczywiście dalej już poza, bo ja pracuję głównie online, ale klientki mogę też poprzez pracę z ciałem różnego typu.

Praca z ciałem, bo przecież emocje czujemy w ciele. Czy to będą masaże, czy joga – to też będzie sposób na docieranie do swoich emocji.

A jakie transformacje mogłaś obserwować wśród swoich klientek, kiedy już zrozumiały swoje emocje i zaczęły sobie radzić z tym zajadaniem?

Tak naprawdę każda historia jest inna. Każda kobieta przychodzi ze swoją historią, z innym tematem i każda ma inne wnioski. Ja w kursie proszę kursantki, aby w ankietach pisały, co przeżywają i co się dzieje. I to są zazwyczaj niezwykłe rzeczy, bo przychodzą z tematem odchudzania i jedzenia w tle, a piszą o tym, jak się wewnętrznie zmieniają. Ja nie raz mam łzy w oczach ze wzruszenia, kiedy czytam, jakie zachodzą w nich przemiany. Każda historia jest inna, ale na przykład: bardziej akceptują siebie i doceniają siebie. Bo nad tym też zaczynamy taką pracę w kursie. Bardziej zauważają swoje potrzeby i zdają o nie. W kursie mogą też przyjrzeć się swoim wartościom i zacząć zgodnie z tym żyć. Patrzą też na swoje życie i doceniają to, co im się udaje. Bo zwykle widzimy to, co nam się nie podoba i możemy ponarzekać. A tutaj kursantki widzą to, czego dokonały, co jest zasobem i ich mocną stroną. Więc to są zmiany w tych obszarach. Jedną klientkę pamiętam, jak napisała, że myślała, że jak podejdzie do kursu to emocje znikną z jej życia. Ona je przepracuje i one znikną. A okazało się, że nie zniknęły, że są intensywniejsze, ale to jest fajne. Że życie jest pełniejsze i fajne, kiedy się przeżywa cały wachlarz emocji. Bo jeśli chcemy doświadczać więcej przyjemnych emocji w życiu, to jednocześnie godzimy się na to, że będą też te nieprzyjemne. Nie da się wybiórczo tego wyciszyć. Klientki się otwierają na więcej przyjemności i radości, ale jednocześnie na to, że bardziej się będą złościć, smucić czy odczuwać strach. Tyle, że teraz wiedzą, że te emocje są po coś i mogą mieć z nich korzyści. I po prostu życie jest pełniejsze.

A czy miałaś też takie trudniejsze przypadki, że widziałaś, że ktoś nie chce czegoś zauważyć i broni się wszelkimi sposobami; i napisałaś lub powiedziałaś tej osobie wprost, czego nie widzi?

Wiesz co, myślę, że tak. Nie wszyscy w kursie się wypowiadają. Zwykle wypowiadają się osoby, którym dobrze idzie i to działa motywująco. Ale np. mamy taką bardzo fajną kursantkę, która się nie poddaje. Cały czas poddaje pod wątpliwość różne rzeczy i bardzo pięknie pisze o swoim oporze. I to, jak pisze o swoim oporze służy innym, którzy też przeżywają opory. I one się tam wzajemnie wspierają. Ta grupa wsparcia jest niezwykle ważna. Ja też na początku kursu pokazuje, jak wygląda droga do zmiany. Że to nie jest prosta linia od punktu A do punktu B. Tylko, że to są różne zawirowania, potknięcia, kroki do tyłu. I my o tym rozmawiamy. Są osoby, które stają w tym procesie. Opór jest za duży. Może za dużo by straciły, nie są na to gotowe. I nie są też gotowe, aby o tym porozmawiać. Bo gdy ktoś mi mówi: kupiłam kurs 2 lata temu, ale boję się stracić przyjemność z jedzenia, że go nie rozpoczęłam, no to jest temat do rozmowy. I wtedy można ruszyć. Gdy ktoś nie ma ochoty, to nie musi, ale przynajmniej wie, że już nie przez aktywność fizyczną czy diety jest droga do wyzdrowienia, tylko przez pracę ze sobą. I czasem taka osoba pójdzie na terapię i dojrzeje do tego. Każdy ma prawo do swojej drogi. Ja się cieszę, gdy ktoś mówi o tym otwarcie, bo to jest miejsce do dyskusji i służy to też innym osobom.

Mówiłaś też o tym, że wsparcie bliskich osób ma duże znaczenie w tym, aby szybciej wyjść z uzależnienia. A co, jeśli właśnie osoby bliskie też są w tym uzależnieniu i nie chcą tego w ogóle zobaczyć?

No to są trudne tematy. Ja kiedyś miałam taki pomysł, żeby do mojego kursu online nagrać film dla osób bliskich, moich kursantek. I przygotowałam ankietę, aby kursantki mi napisały, co ja mam powiedzieć takim osobom bliskim. Słuchajcie, one mi skomentowały, że to nie ma sensu, bo albo nie chcą się przyznawać, że mają taki problem i uczestniczą w kursie i tak naprawdę to nagranie nie powstało. Chociaż ja bym bardzo chciała, żeby powstało, bo to jest bardzo ważne, aby osoby bliskie uczestniczyły. Tylko, mam wrażenie, że to jest takie błędne przekonanie, że te osoby bliskie muszą coś robić. A one często nie muszą nic robić, tylko wystarczy, żeby były i dawały nawet ciche wsparcie. Ja mam takie moje osobiste doświadczenie. Ja wychodziłam z zajadania, kiedy budowałam związek z moim obecnym mężem. I sama miłość i namiętność i zakochanie nie wystarczyła do tego, żeby wyzdrowieć.

Ja któregoś dnia musiałam mu powiedzieć, jaki mam problem i wtedy on stanął na wysokości zadania i powiedział: wiesz co, zamiast do jedzenia, przyjdź do mnie. Oczywiście, nie od razu zaskutkowało, ale któregoś dnia otworzyłam lodówkę, pchana napięciem, po czym ją zamknęłam, poszłam do niego i przytuliłam się. Będąc w jego ramionach, płakałam. Ale całe to napięcie zeszło i się okazało, że ja nie muszę zjeść. To był przełomowe i od tego zaczęło się moje zdrowienie. Wiecie, facet pyta – ale co ja mam robić? Bo facet chce coś zrobić. I mężczyźni często są bardzo zagubieni, bo chcą, aby ich kobiety były szczęśliwe, uśmiechnięte. Oni nie widzą, co mają zrobić, kiedy ona się złości, albo kiedy płacze. Mężczyzna musi dostać instrukcję obsługi. Np. mówisz mu: słuchaj, jak jestem w takim stanie, nie musisz nic robić. Złap mnie za rękę, przytul, powiedz mi to i to zdanie, które na mnie działa, a nie mów mi tego i tego. Prosta instrukcja. To samo możemy powiedzieć mamie, która jest przy nas, siostrze, przyjaciółce. Taka instrukcja, że ja w tych momentach potrzebuję tego i tego- nic więcej tak naprawdę. Żadnych porad czy rozwiązywania za mnie problemów. Tylko, żeby ta osoba była blisko. Oczywiście, czasem może być tak, jak pytałaś, czyli że ta druga osoba też jest w tym uzależnieniu. Może ta osoba, obserwując nasze zmiany, sama się zmieni. A my możemy szukać wsparcia gdzieś indziej – w grupach wsparcia, u przyjaciółki. Są miejsca, gdzie można szukać wsparcia. A nawet jak nie wsparcia w temacie zajadania, to po prostu miejsca, gdzie czujemy się częścią jakiejś społeczności. To może być jakaś chociażby wspólnota religijna. Coś, dzięki czemu nie czujemy, że jesteśmy w tym sami.

Ja myślę, że powinnaś nagrać to video tak czy inaczej.

Tak, bardzo mocne. Ja, gdy Cię słucham, to wiem że Twój program byłby idealny dla mojego taty, który od dziecka ma problem z zajadaniem. Ja próbuję mu oczywiście wiele rzeczy podpowiadać z czego to może wynikać, ale on… I to też jest ciekawe, bo my tutaj cały czas mówimy o kobietach, bo Twój program jest głównie skierowany dla kobiet, choć nie ograniczony. Pytanie brzmi, co z mężczyznami, którzy mają problemy z zajadaniem? Często obserwuję, nie tylko tatę, ale innych facetów w rodzinie, którzy zrzucają winę i odpowiedzialność na kobiety. No bo Ty mi gotujesz, bo mi podstawiasz, bo Ty kupujesz np. ciasto. Co w takiej sytuacji?

Zajadanie emocji jest uzależnieniem a partnerki mogą być współuzależnione, czyli dokładnie to samo robić. Czy to jest uzależnienie od alkoholu czy od jedzenia – te schematy się powielają. Wychodzenie z każdego uzależnienia, w tym z zajadania – to jest też wzięcie odpowiedzialności. Asertywność, ten filar. To jest też wzięcie odpowiedzialności za swoje życie i zdecydowanie – jak ja chcę, żeby było. I tu nie chodzi o to, że chcę schudnąć. Ale chcę, aby moje życie było pełne, chcę go w pełni doświadczać, chcę takie i takie rzeczy w życiu zrealizować i ja biorę za to odpowiedzialność. Ja w kursie sugeruję, aby kursantki poprosiły o pomoc w taki sposób, aby pochować jedzenie, które jest na wierzchu. A słuchajcie, czasem partnerzy mówią – ale dlaczego ja mam chować, przecież to Ty masz problem, nie ja. To są trudne sytuacje i relacje. Natomiast, wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje życie jest kluczowe. Nie możemy zwalać wiecznie winy na innych. Łącznie z tym, że nie możemy wiecznie zwalać winy na dzieciństwo. Ja często klientkom czy osobom, które do mnie docierają, cytuję słowa Kasi Nosowskiej z jej książki, gdzie pisze “Kaśka, jesteś w takim wieku, że już nie można wszystkiego zwalać na dzieciństwo”. Teraz już jesteś osobą dorosłą i od Ciebie zależy, co Ty zrobisz. Czy pójdziesz do terapeuty, poszukasz grupy wsparcia, wyrzucisz wszystkie śmieciowe jedzenie i zaczniesz gotować po swojemu i jak chcą, to niech jedzą, a jak nie to niech sobie sami gotują. Różnie można do tego podejść, koniec końców biorąc odpowiedzialność za siebie.

Kiedyś usłyszałam, że uczymy innych tego, czego sami musieliśmy się najbardziej nauczyć i Twój przykład również to pokazuje. Ja mam takie pytanie w głowie… Kiedy idziesz do sklepu, to czy zwracasz uwagę na to, co jest na etykietach? Czy jesteś też asertywna wobec siebie, kiedy zabierasz z półki jakieś jedzenie?

No to jest ważny temat, bo on dotyczy już takich nawyków związanych z jedzeniem. I ja też powiem na początku tak – uważam, że na początku wychodzenia z zajadania nie można za dużo na siebie nakładać. Czyli, wychodzenie z zajadania i równocześnie zdanie o zdrowe nawyki może być zbyt trudne. Takie rzeczy, o które ja dbam to 3 zasady. I myślę, że do nich warto dążyć. One dotyczą bardziej sposobu jedzenia, niż tego, co jemy. Czyli, żeby nie głodzić się celowo i nie dopuszczać do dużego głodu. Czyli np. , że nie mam czasu na śniadanie. Śniadanie jest nieważne, ja mam tyle na głowie, trzeba dzieci odstawić do szkoły/ przedszkola, trzeba dojechać do pracy i pierwszy posiłek jem po południu. To jest prosta droga do tego, aby później się objeść. A jak się objadamy, to nie potrafimy skończyć tego jedzenia i zaczynamy podjadać. Uważam, że kluczowe to nie głodzić się, nie przejadać i nie podjadać. Czyli każdy posiłek powinien mieć początek i koniec, a w międzyczasie powinniśmy chociaż trochę zgłodnieć. Kiedy ja wychodziłam z zajadania emocji, nie zdbałam o to, co jem za bardzo, bo były pizze i chipsy i różne rzeczy. Najważniejsze było wyjście z zajadania. Dopiero, gdy wyszłam z zajadania, to po jakimś czasie pojawiła się potrzeba, aby jeść więcej owoców, warzyw. Na przestrzeni kilkunastu lat, jakie mam za sobą, zdecydowanie bardziej zaczęłam dbać o to, co jem. Czytam etykiety, aby miały krótszy skład, porównuję ilość cukru w produktach. Ale jest też druga strona medalu – aby nie przegiąć. To jest zabawne, jak się rzeczy czasem układają, ale jadąc dzisiaj do Warszawy, oglądałam rozmowę Tedex o nazwie “Jak zdrowy sposób życia omal mnie nie zabił”. Czyli, we wszystkim trzeba znaleźć umiar. Jeśli zdrowe jedzenie, to tak naprawdę może na 80%, a reszta… Trzeba sobie pozwolić na przyjemności. Bo jak chcemy być idealni, to ideały stresują. Próba jedzenia na 100% idealnie jest stresująca i może doprowadzić do zajadania. I ja też się w którymś momencie tak zafiksowałam. Nakupowałam zdrowego jedzenia. Potem to wyrzuciłam. Po prostu normalne, proste jedzenie. Starając się nie przejadać, nie podjadać. Z różnymi przyjemnościami od czasu do czasu. Bo w tym co robię najważniejsze jest hasło “SPOKÓJ w temacie jedzenia”. Nie jedzenie idealne, tylko spokój. Czyli, jak się kiedyś przejem, to sobie to wybaczam. Jak zjem coś naprawdę wstrętnego, bo akurat miałam chwilę słabości, to za chwilę sobie to wybaczam. Jak leżała obok mnie cola i napiłam się kilka łyków, to spokojnie, nic się nie stało – starczy mi na najbliższych kilka miesięcy. Spokój w temacie jedzenia.

Jak można się z Tobą skontaktować?

Blog nowicka-misiewicz.com

Grupa na Facebooku – Jak odzyskać poczucie kontroli nad apetytem i spokój w temacie jedzenia

Kurs – emocjisienieje.pl

YouTube i Facebook po nazwisku: Beata Nowicka – Misiewicz

Beata – Czego życzyłabyś więcej słuchaczom naszego podcastu?

Ze względu na etap, na którym ja jestem, życzyłabym takiego bycia z samym sobą. Docierania do siebie, swoich emocji, potrzeb, wartości. Czyli takiego też życia prostszego, skierowanego do najprostszych przyjemności. Jak śpiewanie, tańczenie, bycie z bliskimi ludźmi, którzy dodają nam energii, a nie zabierają. To wydaje mi się najważniejsze, aby być spełnionym i szczęśliwym. I jeszcze jest jedno zdanie, które do mnie dotarło i bardzo mi się podoba. Czyli, czego może być w Twoim życiu więcej, aby każdy dzień był świętem? I życzyłabym, aby każdy coś takiego odnalazł. Co możesz robić na co dzien, żeby każdy dzień był świętem?

A czego życzyłabyś tym, którzy wspierają innych ludzi w podnoszeniu ich wibracji i świadomości?

Życzyłabym dbania o siebie. Ja sama kiedyś stworzyłam taką metaforę, że ja jestem pomagaczem i jestem jak kielich z czystą wodą. Tzn, jest bardzo ważne, żeby woda była czysta, ponieważ do tego kielicha nalewam do innych osób. I muszę dbać o to, aby tę wodę uzupełniać i aby ona była czysta. Więc potrzebny jest odpoczynek, relaks i czasem odmawianie i wycofywanie się, żeby dbać o tę czystość, bo dopiero wtedy możemy dawać innym.

Ja zawsze lubię te 2 pytania na koniec bo one są takie prawdziwe, te odpowiedzi, takie szczere i głębokie. Bardzo Ci dziękujemy za dzisiejszą rozmowę.

Dziękuję również za zaproszenie. To przyjemność.

To był podcast WYSOKIE WIBRACJE. Zapraszamy do kolejnego odcinka.